wtorek, 31 stycznia 2017

PODSUMOWANIE STYCZNIA 2017


Witam wszystkich! :) Jak możecie zobaczyć w tytule dziś prezentuję Wam podsumowanie stycznia, który był bardzo pracowitym miesiącem.
Mimo opóźnień udało mi się opublikować wszystko, co zechciałam. Tłumaczyłam Wam dlaczego tak się wydarzyło - nie przewidziałam niektórych rzeczy. Dlatego wprowadzę od tego miesiąca małe zmiany, które pomogą mi usprawnić działanie w internecie.

A więc zaczynajmy! Zapraszam do lektury! :)

~*~

WPISY
W trakcie stycznia pojawiło się:


* 14 RECENZJI

I. J. K. Rowling "Harry Potter i Książę Półkrwi" [10/10]
II. O. Bowden "Czarna Bandera" [7/10]
III. R. Riordan "Big Red Tequila" [9.5/10]
IV. B. Sanderson "Droga Królów" [10/10]
V. G. R. R. Martin "Starcie Królów" [10+/10]
VI. O. Bowden "Pojednanie" [5/10]
VII. R. Mróz "Immunitet" [10-/10]
VIII. T. Canavan "Gildia Magów" [8/10]
IX. T. Mafi "Dotyk Julii. Trylogia" [6/10]
X. S. Twardoch "Morfina" [9.5]
XI. S. Meyer "Zaćmienie" [7/10]
XII. T. Fisher "Margo" [9/10]
XIII. B. Sanderson "Z mgły zrodzony" [8/10]
XIV. R. Mróz "Ekspozycja" [10+/10]


* 6 POSTÓW OKOŁO KSIĄŻKOWYCH



Filmowe Ekranizacje:


Inne:


~*~
OSIĄGNIĘCIA

Blog rozwija się w świetnym tempie.

LICZBA ODSŁON: 22 855
LICZBA KOMENTARZY: 1 520
Dziękuję z całego serca
za Wasze zaangażowanie!


~*~
ZMIANY

Jak widzicie, brakuje rubryczki "Co planuję". Postanowiłam bowiem, że nie będę odgórnie, na początku każdego miesiąca planować wpisów z góry, ponieważ nigdy nie wiem, czy uda mi się wszystkie opublikować. Od tej pory będę pisała na FB jakich postów możecie się spodziewać w najbliższym czasie. LINK DO MOJEGO FB.

~*~
To już wszystko na dziś:)

Macie jakieś propozycje dotyczące bloga? Może coś powinnam zmienić? Zapraszam do dyskusji w komentarzach:)
Pozdrawiam,
A.

96. R. Mróz "EKSPOZYCJA"

Po raz kolejny Remigiusz Mróz, tak:) Który to już raz? Dokładnie ósmy. Tym razem zupełnie nowa opowieść i inny klimat, ale jaki emocjonujący i świetny! Zresztą jakiego innego zdania mogliście się spodziewać? To Pan Mróz - wszystkie jego powieści zdobywają moje serce:)

Zapraszam na recenzję "Ekspozycji" Remigiusza Mroza!:)

Książka rozpoczyna się prawdziwym trzęsieniem ziemi. Na krzyżu na Giewoncie ktoś powiesił mężczyznę, o którym nie wiadomo nic - kim jest, czym się zajmował i komu naraził. Wiktor Forst, komisarz prowadzący śledztwo, ma niemały orzech do zgryzienia. Cała sprawa zaczęła śmierdzieć na kilometr, gdy policjant z nieznanych przyczyn zostaje odsunięty od prowadzenia dochodzenia i zawieszony. Mężczyzna nie poddaje się jednak i wraz ze znajomą dziennikarką Olgą Szrebską postara się sam rozwiązać zagadkę Mordercy z Giewontu. Sam jeszcze nie wie ile okropności przeżyje i jak szokujący będzie finał.

Zawsze przed napisaniem recenzji zaglądam na Lubimy Czytać, by poczytać opinie innych na temat danej pozycji i po prostu rozeznać się w zdaniach różnych czytelników. Każdy bowiem widzi inaczej wszystkie pozycje i zwraca uwagę na odmienne elementy. Przeżyłam ogromny szok, gdy zobaczyłam recenzje "Ekspozycji". Wielu uważa ją za najsłabszą książkę Pana Mroza, uznając za przerysowaną, zbyt hollywoodzką, pisaną na siłę i tym podobne. Oczywiście szanuję zdanie innych osób, ale zupełnie się nie zgadzam z tymi opiniami. Mnie pierwszy tom trylogii z Forstem wciągnął ogromnie, dostarczając kilku godzin świetnej rozrywki. Nigdy nie powiedziałabym, że autor przesadził w kreowaniu fabuły. Mi wręcz podobał się ten rozmach. "Ekspozycja" bardzo przypomina mi "Parabellum" właśnie owym rzekomym "przerysowaniem".

Co szczególnie przypadło mi do gustu? Zdecydowanie same modus operandi Mordercy z Giewontu. Pan Mróz postarał się, by jego czyny na prawdę budziły grozę. Już pierwsze sceny, prezentujące wisielca na krzyżu, szokują i niemal zmuszają do dalszej lektury. Szczególnie, że bohaterowie są dla mnie niezwykle charyzmatyczni i intrygujący. Uwielbiam Forsta - jego szczerość, humor, stanowczość i gumy cynamonowe;D To kawał dobrego bohatera, który zdecydowanie zasługuje na wiele czasu na kartach powieści. Wielokrotnie mu współczułam i przeżywałam złe wydarzenia z nim związane. Olga Szrebska mu nie ustępuje, choć wiemy o niej sporo mniej. Dziennikarka i komisarz tworzą parę bardzo osobliwą i zabawną. Więcej jednak dowiecie się dopiero z lektury.

Wielu czytelników zarzuca także "Ekspozycji" zbyt duże zagmatwanie pewnych niuansów historycznych, pojawiających się na jej kartach. Wiecie, jak ogromną fanką owej dziedziny jestem, więc wszelkie nawiązania do przeszłości ogromnie mnie cieszą. Remigiusz Mróz dotknął tuż przy samym finale zagadnienia, wzbudzającego we mnie niezwykle silne emocje. Oczywiście nie powiem Wam, o co chodzi, ponieważ to niezwykle ważna informacja dla fabuły. Możecie być jednak pewni, iż finał wbił mnie w fotel.

"Ekspozycję" skończyłam czytać już kilka dni temu, ale wciąż mam książkowego kaca. Zakończyło się okropnie, zupełnie wybijając mnie z pantałyku. Wprost nie mogę się doczekać sięgnięcia po "Przewieszenie". Mam tylko nadzieję, iż wszystko zostanie w sensowny sposób wyjaśnione. Ale i tak nie wybaczam tego rozwiązania akcji Panu Remigiuszowi Mrozowi. To paskudny atak na moje uczucia;P

Ja Wam "Ekspozycję" ogromnie polecam. Sądzę, że jeśli nastawicie się na rozmach i hollywodzkie zagrania, będziecie niezwykle zadowoleni z lektury. To właśnie ten Pan Mróz, jakiego uwielbiam i kocham. Dziękuję Panu za kilka godzin wspaniałej literackiej rozrywki!

Życzę wspaniałego zaczytania!
A.

~*~
Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 2015
Stron: 480
Ocena: 10+/10

poniedziałek, 30 stycznia 2017

95. B. Sanderson "Z MGŁY ZRODZONY"

I znów powracamy na łono fantastyki - to chyba główny gatunek pojawiający się na moim blogu. Mam nadzieję, że taka monotonia Was nie zraża, uwielbiam tego typu opowieści. Trudno jednak trafić na wyjątkowo dobre. Nie dziwię się, ponieważ łatwo nie jest autorom zbudować oryginalny świat, wspaniałych bohaterów i fabułę. 



Dziś zaprezentuję, zdawać by mogło, pewniaka. Czy zdobył moje serce? Zapraszam na recenzję "Z mgły zrodzonego" autorstwa Brandona Sandersona!:)

Fabuła przenosi nas do niezwykle smutnej, zasnutej szarością krainy, w której rządzi Ostatni Imperator. Owy niezbyt przyjemny jegomość sprawił, że z nieba cały czas leci popiół, a odmiennych barw niż jego kolor nie znajdziecie. W nocy wszystko zakrywa gęsta mgła. W tej ponurej atmosferze żyje Vin - młoda złodziejka, należąca do szajki, działającej w Luthadel. Przywództwo organizacji źle ją traktuje, ale trzyma blisko przy sobie, ponieważ znają umiejętności młodej kobiety i nie mogą pozwolić na jej odejście. Niebawem ścieżki Vin skrzyżują się z Kelsierem - tajemniczym Z Mgły Zrodzonym.

Brandon Sanderson napisał książkę... bardzo dobrą. Jak dla mnie nie jest to wybitne dzieło z gatunku fantastyki, choć bawiłam się przednio, z małymi denerwującymi fragmentami. Fabuła jest nieco banalna, w porównaniu do innych pozycji z tego gatunku, mimo wszystko świetnie się sprawdza. Jak zwykle zachwyca fantazja autora, jaka chyba nie zna granic:) Wszystko jest niezwykle dopracowane. Nie mam do czego się przyczepiać w kwestii kreacji świata czy bohaterów. "Z mgły zrodzony" to dobry kawałek literatury.

 Największe wrażenie oczywiście zrobili na mnie bohaterowie. Uwielbiam postać protagonistki, Vin. Dostrzegałam w jej charakterze wiele swoich cech i potrafiłam się z nią utożsamić, zrozumieć wybory i przekonania. Kelsier też kilka razy pozytywnie mnie zaskoczył, szczególnie gdy poznajemy jego barwną historię. Na plus jest również fakt, iż Sanderson zadbał o ciekawą rzeszę postaci drugoplanowych, które są tak samo wyraziste, jak główni, choć nie spełniają już równie ważnej roli.

Sądzę, iż "Z mgły zrodzony" byłby dobrym scenariuszem na świetny blockbuster. Zarobiłby z pewnością kupę kasy za świetne efekty specjalne i tak dalej. Myślę też, że obraz ruchomy bardziej sprawdziłby się w ukazaniu w jak najlepszy sposób tego świata i fabuły wymyślonej przez Sandersona. Podczas lektury bowiem zdarzały się chwile ogromnej nudy, gdy akcja zwalniała, a wręcz się przeciągała. Dobry scenarzysta mógłby wykorzystać te chwile na skierowanie uwagi widza ku innym ważnym zagadnieniom.
 Nie ukrywam, że powieść mi się podobała, ale "Droga Królów" zdobyła szturmem moje serce. "Z mgły zrodzony" czaił się i podkradał niczym Vin i tak naprawdę niewiele zdążył osiągnąć. Jestem jednak ciekawa, co będzie dalej. Finał był niezwykle przejmujący i zagrał mocno na moich emocjach. Zupełnie nie spodziewałam się takiego rozwiązania akcji. Daje to jednak spory wachlarz możliwości poprowadzenia akcji w kolejnej odsłonie, po którą mam nadzieję w najbliższym czasie sięgnąć.

Podsumowując - polecam Wam "Z mgły zrodzonego". Sądzę, że będziecie zadowoleni z lektury lub wręcz zaczniecie ubóstwiać świat wykreowany przez Brandona Sandersona. Może nie jest to zbyt oryginalna opowieść, ale styl autora zdecydowanie sprawia, iż mamy do czynienia ze zgrabną i ciekawą historią.

Życzę wspaniałego zaczytania!
A.

~*~
Wydawnictwo: MAG 
Rok wydania: 2015
Stron: 672
Tłumaczenie: Aleksandra Jagiełowicz
Ocena: 8/10

niedziela, 29 stycznia 2017

Filmowe Ekranizacje #14 "HARRY POTTER I ZAKON FENIKSA"

Mój blog nie jest stricte książkowy - zdążyliście to już zauważyć. Uwielbiam bowiem również kino, muzykę, seriale. Dzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami o szeroko pojętej kulturze. Uważam bowiem, że wszystkie dziedziny, jakie przed chwilą wymieniłam, są ze sobą mocno powiązane. Dlatego stworzyłam serię "Filmowe Ekranizacje", gdyż kocham sięgać po film, będący ekranizacją powieści zaraz po jej przeczytaniu. Uwielbiam konfrontować swoje wyobrażenia do tych, jakie przedstawili nam twórcy kinowi. Dziś będzie o kolejnym takim dziele. 

Zapraszam na  recenzję "Harry'ego Pottera i Zakonu Feniksa"!:)

Fabuła jest wszystkim doskonale znana: Harry Potter zaczyna swój piąty rok w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Jest to niezwykle ważny okres, czekają go Sumy, czyli pierwsze egzaminy, które mają ogromny wpływ na przyszłość młodych czarodziei. Potter ma jednak dużo innych problemów i nie przejmuje się nauką - Ministerstwo Magii wyznaczyło urzędnika, który jako Wielki Inkwizytor ma strzec porządku w szkole. Owa osobistość to sadystyczna Dolores Umbridge. Jak Harry i jego przyjaciele poradzą sobie z tym utrudnieniem? Co się dzieje z Potterem, który zaczyna przeżywać paskudne wizje? 

To moja druga z kolejności, ulubiona ekranizacja serii o Harry'm Potterze. Zdecydowanie jest jedną z najwierniejszych, chodź nie idealna. Rozumiem jednak zamysł twórców i jestem w stanie wybaczyć niedociągnięcia. Realizacyjnie stoi na bardzo wysokim poziomie, mimo iż minęło już sporo czasu od premiery. Co najbardziej mi się podoba? Scenariusz, praca kamery, efekty specjalne - to trzy aspekty, które zadecydowały, że dałam filmowi dziesiątkę. "Zakon Feniksa" to niezwykle spójny film (tej cechy nie miała niestety "Czara Ognia"). 

Świetnie ukazano relacje trójki przyjaciół oraz ich znajomych. Jest dużo humoru, świetnych dialogów. Niezmiernie podobają mi się sceny w Pokoju Życzeń. To doskonała synteza tego, o czym mówię. 
Za kamerą stanął w tej części sam Sławomir Idziak, mamy wobec tego polski akcencik w filmie:) Pomijając to co nieistotne - ten pan znany jest ze świetnych ujęć, wobec tego nie mogłam się nie zachwycić sposobem ruchu kamery i doborem kadrów. 
Mówiłam także o efektach specjalnych - bardzo podobają mi się sceny z ich wykorzystaniem. Patronusy, trestale i inne tego typu elementy wyglądają niesamowicie. Chyba się ze mną zgodzicie?

Warto również wspomnieć o świetnej grze aktorskiej. Pani Imelda Staunton jako Dolores Umbridge (swoją drogą, świetne imię;D ) spisała się doskonale. Kradnie w filmie każdą scenę, w jakiej występuje. To urodzona Dolores. Po raz wtóry rozpływam się także nad Ś. P. Alanem Rickmanem, Heleną Bonham Carter, Maggie Smith, Ralphem Finnesem oraz Gary'em Oldmanem - to plejada doskonałych aktorów i doskonałych ról:)

Jedna rzecz, która mi nie podeszła, to oczywiście soundtrack. Oczywiście, ponieważ zawsze wymieniałam go na początku. Ten w "Czarze Ognia" jest bardzo nijaki i mało charakterystyczny, wybijający się. Zmieniono kompozytora, to zmieniła się też muzyka, ale takiego spadku jakości się nie spodziewałam. Gdzie się podział mój ukochany Williams ;( To on dał ogromną dawkę magii temu światu i to dzięki niemu tak dobrze wspominam pierwsze dwie filmowe części Pottera. No cóż, pod tym względem się nie popisali, ale to nie zmienia mojej oceny, ponieważ inne cechy nadgoniły tą okropną wadę.

Podsumowując - świetny film na wieczór, nie tylko dla ludzi znających książkowy pierwowzór. Czuję, że każdy będzie się przy nim dobrze bawił, tak jak ja. Nie ma co się dłużej rozwodzić i zabrać się po "Księcia Półkrwi":)

Tytuł oryginalny: "Harry Potter and the Order of the Phoenix"
Rok: 2007
Budżet: 150 000 000$
Reżyser: David Yates
Scenarzysta: Michael Goldenberg
Muzyka: Nicholas Hooper
Czas trwania: 2 godz. 18 min.
Moja ocena: 10/10
A Wy co o nim sądzicie?
Zapraszam do dyskusji w komentarzach!
Pozdrawiam i miłego seansu, 
A.
UWAGA!!!
Chciałabym powiedzieć, że nie jestem żadną ekspertką w temacie filmografii i oceniam ekranizacje bardzo subiektywnie. Dlatego nie pragnę nikogo zdenerwować ani obrazić moją opinią. Nie uważam się za osobę wszechwiedzącą w tym temacie. Pasjonuję się kinem i opisuję je tak, jak widzę:) 
Zdjęcia i informacje zostały zaczerpnięte z portalu http://filmweb.pl

94. T. Fisher "MARGO"

Tarryn Fisher - nigdy nie słyszałam o tej autorce. Muszę przyznać, że do poproszenia o tę książkę Wydawnictwa SQN zachęciły mnie opinie innych oraz patronat Wielkiego Buka, którego uwielbiam:) Gdy powieść w końcu znalazła się w moich dłoniach, enigmatyczny opis na okładce jeszcze bardziej podsycił moje pragnienie, by przeczytać tę historię. Jaka jest moja opinia?

Zapraszam na recenzję "Margo" autorstwa Tarryn Fisher!:)

Akcja przenosi nas do miasta Bone, gdzie żyje Margo - samotna i nieszczęśliwa nastolatka, córka prostytutki zmagającej się z depresją. Jej dom to "pożeracz", jak sama go nazywa, ponieważ to miejsce pełne złej atmosfery i braku uczuć. Kiedy dziewczyna stara się zmienić swoje życie, wyrwać się ze szponów okropnego miasta oraz matki, w Bone dochodzi do tragedii - ginie siedmioletnia dziewczynka. Margo ją znała, dlatego wraz ze swoim nowym przyjacielem postanawia przeprowadzić śledztwo i znaleźć mordercę za wszelką cenę. Ta decyzja odmieni jej los na zawsze.

Piszę tę recenzję dwa ni po przeczytaniu książki, a wciąż nie mogę przestać o niej myśleć. To porażająca, przerażająca i brutalna opowieść, przez którą nie wszyscy będą mogli przejść. Od razu mówię, iż nie jest to historia dla młodej młodzieży, ba, nawet niektórzy dorośli nie udźwigną okropności, dziejących się na kartach "Margo". Co jest w niej takiego strasznego? Autorka głównym antagonistą uczyniła miasteczko Bone. Nie jest to zwykłe miejsce - przypomina żywy organizm, zmieniający na zawsze jego mieszkańców i sprawiający, że nigdy nie zechcą go opuścić. Bone to miasto pełne przemocy, mroczne i niemal psychodeliczne. Chciałabym powiedzieć Wam więcej, ale nie mogę, ponieważ zdradziłabym sporą część fabuły. Jestem jednak pewna, iż nie chcielibyście się tam znaleźć. To miejsce z koszmarów.

Margo, protagonistka powieści, jest całkowicie przesiąknięta Bone, które zupełnie ją niszczy. Szybko okazuje się, że najmroczniejszą tajemnicę skrywa jej własny umysł. Niezwykłym doświadczeniem była obserwacja jej licznych przemian, pojawiających się niemal w każdym rozdziale. Margo to zdecydowanie bohaterka dynamiczna, czasami aż trudno nadążyć za tym, co dzieje się w umyśle nastolatki. Powiem tylko, iż niczego nie można być pewnym - coś co uważaliśmy za prawdę, nagle może okazać się kłamstwem i na odwrót. 

Niesamowite jest również to, jak "Margo" wpłynęło na moją wyobraźnię. Powieść obfituje w brutalne sceny, a ja je wszystkie widziałam. Czułam się, jakbym tam się znajdowała i niemal uczestniczyła w owych wydarzeniach. Do tej pory czuję dreszcz przerażenia. "Margo" wwierca się z impetem w świadomość czytelnika i pozostawia tam spustoszenie.

Myślę, że ogromną w tym rolę ma także sama konstrukcja książki. Na początku pojawiają się liczne retrospekcje, pokazujące kim była bohaterka przed pierwszymi "drzwiami bez powrotu" - tak to nazwałam. Potem wszystko opiera się o to, co dzieje się z Margo i jej umysłem. Ta powieść to unikat pod względem psychologii, wszystko jest realne aż do bólu.

Finał jest jeszcze bardziej enigmatyczny niż jaźń protagonistki. Pozostawia ogromne pole do interpretacji, Ja Wam oczywiście nie powiem, jaka jest moja, ale chętnie zapoznam się z Wami. Oczywiście napiszcie wcześniej "SPOILER" by nikt nie zepsuł sobie lektury.

Podsumowując - "Margo" to powieść nie dla wszystkich, ale zdecydowanie warta uwagi i niezwykle realna. Polecam ludziom o mocnych nerwach, lubujących się w thrillerach i opowieściach z elementami grozy. 

Życzę wspaniałego zaczytania!
A.
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu SQN!

~*~
Wydawnictwo: SQN
Rok wydania: 2017
Stron: 320
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Ocena: 9/10

sobota, 28 stycznia 2017

93. S. Meyer "ZAĆMIENIE"

Ogólnie mam bardzo odmienne gusta od innych ludzi, także w kwestii książek. Zdarza się, że podoba mi się coś, co nienawidzą wszyscy lub nie znoszę tego, co uwielbiają inni. Takie jest życie. Gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, świat byłby nudny. 
 
Książka, którą Wam dziś zaprezentuję zbiera hejt na wszystkich polach - fabuła, bohaterowie, styl. Moim zdaniem jednak, jest to dobra pozycja na odmóżdżenie się po, na przykład ciężkim Twardochu, którego recenzowałam Wam kilkadziesiąt minut temu. Zapraszam na recenzję "Zaćmienia" Stephenie Meyer!:)

Isabella 'Bella' Swan znów jest z ukochanym Edwardem Cullenem. Para obiecała sobie, że już nigdy więcej nie pozostaną oddzielnie. Wampir oświadczył się swojej ukochanej, ale ona uważa, iż to nie czas na zamążpójście. Stawia warunek - nieśmiertelny ma ją uczynić tym samym, czym on jest. Edward ma niemały orzech do zgryzienia, szczególnie, że zbierają się kolejne kłopoty. Alice zobaczyła w wizji rządną zemsty wampirzycę Victorię, która pojawiła się w okolicy Forks. Czego ona chce? 

Sam zarys fabularny tego tomu "uwielbianej" Sagi Zmierzch nie jest zły. Ja bawiłam się świetnie (dopóki na kartach nie pojawiał się wilkołak Jacob). Już przed lekturą powiedziałam sobie, że nie oczekuję nie wiadomo jakich fajerwerków po owej książce. Sięgnęłam po prostu, by się rozluźnić, nabrać dystansu. Ba, "Zaćmienie" nawet wyprowadziło mnie z kaca książkowego po pewnej pozycji:) To doskonała publikacja, by przez nią "przepłynąć" i dać sobie oczyścić umysł przed kolejnymi, lepszymi powieściami.

Póki co, jest to najlepszy tom całej serii. Niezmiernie podobają mi się liczne nawiązania historyczne, które Meyer dopracowała z niezwykłą pieczołowitością. Historia Jaspera jest niezmiernie interesująca, a dla mnie wręcz fascynująca. Wojna Secesyjna jest okresem przeszłości, jakim bardzo się interesuję. Poznajemy także przeszłość Rosalie i powoli zaczynamy rozumieć jej ostentacyjne zachowanie wobec Belli. Pod tym względem - miodzio. Nie mam się do czego przyczepić. 
Samo "zagrożenie" z jakim Isabella i Edward będą musieli się zmierzyć jest również interesująco przedstawione, choć zdaję sobie sprawę, iż nieco sztampowe i kiczowate. Moje, dość niskie oczekiwania, jednak spełniło.
Nie podobało mi się również kilka aspektów. Jacob Black był w "Zaćmieniu" niezwykle irytujący. Zawsze był, ale w tym tomie przerósł samego siebie. To najgorzej skonstruowana postać w całym uniwersum - tak, jest nawet gorszy od sztywnej Belli. Oczywiście nienawidzę tutaj trójkąta miłosnego. Wiedziałam, że się pojawi, dlatego aż tak bardzo nie razi, ale mogłoby go nie być.

Podsumowując - dostałam to, czego oczekiwałam, mocnego średniaka z denerwującymi motywami, ale i ciekawymi historycznymi niuansami. Hejt w przypadku tych powieści jest zupełnie niepotrzebny, wystarczy nastawić się na kiczowatą opowieść i można świetnie się bawić historią Belli i Edwarda.

Życzę wspaniałego zaczytania!
A.

~*~
Wydawnictwo: Dolnośląskie 
Rok wydania: 2012
Stron: 560
Tłumaczenie: Joanna Urban
Ocena: 7/10

92. S. Twardoch "MORFINA"

Niewielkie jest grono polskich pisarzy, których książki czytam. Właściwie wszystko sprowadza się do Mroza, z jakim zapoznaję się regularnie i pojedynczych przypadków sięgnięcia po innych autorów. Jednym z moich umownych postanowień na ten rok było - poszerzyć gamę rodzimych pisarzy w swoich planach czytelniczych.
O Szczepanie Twardochu słyszałam nie raz i nie dwa. Bardzo utalentowany, młody autor, wielokrotnie nagradzany. W końcu udało mi się zdobyć jedną z jego powieści. Zapraszam wobec tego Was na recenzję "Morfiny"!:)

Powieść przenosi nas do 1939 roku do okupowanej przez hitlerowców Warszawy. Bohaterem jest Konstanty Willemann, syn Niemca oraz spolonizowanej Ślązaczki, niezwykle nieprzyjemny typ - niewierny mąż, okropny ojciec, narkoman. Mimo, iż urodził się w Polsce, nie zamierza za nią walczyć, ma gdzieś idee narodowościowe. Bierze udział w kampanii wrześniowej, choć zupełnie nie z własnej woli. Tak samo daje się wciągnąć w rzeszę tajnej organizacji, gdy Polacy przegrywają walkę z nazistami. Gdyby tylko mógł, oderwałby się od tego całego rozgardiaszu i znów pogrążył w narkotykowym otumanieniu. Nie jest to jednak mu pisane.

Szczepan Twardoch napisał niezwykłą książkę. Jestem wręcz zdumiona tym, jak autor poruszył mnie swoim słowem, kreacją bohaterów i wydarzeń. "Morfina" to poruszająca opowieść o upadku człowieka i jego moralności. Jest to również inny obraz wojny, niż ten, jaki znamy z innych powieści. To książka, która na stale zapisze się w kanon historii dla mnie przełomowych i dosłownie działających na moje postrzeganie rzeczywistości.
Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście postać protagonisty. Nie mogłam go polubić, ponieważ Konstantego nie da się nawet tolerować. Twardoch wykreował go na totalnego łajdaka, nie potrafiącego zdecydować, kim na prawdę jest, zamkniętego w swoim uzależnionym umyśle. Jego cynizm, zachowanie wobec kobiet, poglądy - wszystko to sprawia, iż miałoby się ochotę zepchnąć go na totalny margines społeczny. Choć w gruncie rzeczy już w nim jest, to wrak człowieka i śmieć społeczny. Nie tylko on jest tak wyróżniającą się postacią. Autor stworzył całą gamę wyrazistych, chwilami aż przerysowanych bohaterów. 
Twardoch zerwał z obrazem Polaka jako najwierniejszego patrioty. Mimo, iż powieść dzieje się w jednym z najgorszych dla Polski czasów, nie napotkamy tu scen martyrologii naszego narodu. Posługując się niesamowitą narracją, autor ukazał drugą stronę medalu - człowieka, który nie rozumie wojny, kpi z niej i nie zamierza rozlewać krwi. Stylem dorównał on polskim klasykom, takim jak chociażby Gombrowicz. Jestem wprost oczarowana.

"Morfina" to niezwykła i bardzo zatrważająca opowieść nie tylko o nałogu, ale o zatraceniu samego siebie - własnej tożsamości i narodowości. Mimo, iż nie wszyscy lubią powieści rozgrywające się w przeszłości, polecam sięgnąć. Szczepan Twardoch otworzył mi oczy na wiele spraw.

Życzę wspaniałego zaczytania!
A.

~*~
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2012
Stron: 584
Ocena: 9.5/10

piątek, 27 stycznia 2017

91. T. Mafi "DOTYK JULII. TRYLOGIA"

Od kiedy zaczęłam prowadzić bloga, zauważyłam, jak ogromne mam braki jeżeli chodzi o literaturę młodzieżową. Dużo wcześniej odcięłam się od tego gatunku, ponieważ nie odnajdywałam w nim ciekawych dla siebie motywów i tym podobne. Zewsząd jestem jednak atakowana wszelkimi recenzjami ciekawych by się mogło wydawać pozycji, dlatego od czasu do czasu pozwalam sobie sięgnąć po młodzieżówki, z różnym skutkiem.
Dzisiejszego poranka zapraszam Was na recenzję "Dotyku Julii. Trylogii" czyli zbiorczego wydania serii powieści Tahereh Mafi!:)

Książka opowiada nam historię Julii, niezwykłej dziewczyny, która obdarzona jest przedziwną i bardzo przerażającą umiejętnością. Nie może nikogo dotknąć, ponieważ gdy to zrobi, owa osoba umiera. Dziewczyna jest niezwykle samotna - odrzuciła ją rodzina - i musi przebywać w zamkniętym ośrodku Komitetu Obrony. Jak łatwo można się domyślić, rząd chce wykorzystać ogromną moc Julii, tylko czy ona im na to pozwoli? Czy zechce odmienić swoje życie? Niebawem w życiu dziewczyny pojawi się ktoś, dla kogo zechce zawalczyć.

Ta książka jest dla mnie niezwykle problematyczną pozycją do recenzji. Dlaczego? Chciałabym powiedzieć oddzielnie o wszystkich trzech tomach i opowiadaniach, ale nie sposób tego zrobić bez spoilerów. Muszę wobec tego łopatologicznie omówić kilka aspektów, które mi się podobały lub nie. A trochę tego jest, ponieważ powieść zostawiła w mojej głowie mieszane uczucia.
Trylogia "Dotyk Julii" to dla mnie mocny średniak. Fabuła jest ciekawa i na swój sposób oryginalna, ale czytając, wciąż miałam wrażenie, jakbym zapoznawała się z syntezą wielu innych młodzieżówek. Poza tym pojawiały się, nieznośne w tej literaturze dla mnie, schematy z trójkątem miłosnym na czele. Wielokrotnie powtarzałam, że z powodu ich częstego pojawiania się, powoli zaprzestaję sięgania po literaturę młodzieżową. To bardzo oklepany motyw, szczególnie, iż niemal każdy pisarz przedstawia go identycznie. 
Kreacja bohaterów: Julia jest ciekawą protagonistką, choć chwilami nużyły mnie jej filozoficzne rozmyślania. Gdzieś z tyłu głowy świadomość krzyczała: "Siedemnastolatka nie ma na tyle egzystencjalnego doświadczenia, by pleść tego typu farmazony!". Oczywiście można to obronić, bo przecież dziewczyna nie jest zwykłą nastolatką. Podobała mi się jednak przemiana, jakiej doświadczyła bohaterka na przestrzeni całej opowieści. Super pomysłem, czysto konstrukcyjnym, było przedstawienie całej historii w formie często przekreślanych zdań czy niedopowiedzeń. Tekst nabiera niezwykłego, artystycznego charakteru.

Tahereh Mafi ma bowiem doskonały warsztat. Podoba mi się sposób, w jaki łączy zdania ze sobą, dobór słownictwa. Zdaję sobie sprawę, iż to w dużej mierze wspaniała praca tłumacza, ale jednak. Styl Mafi zachęcił mnie do lektury już od pierwszych stron. Sam początek historii jest niemałym majstersztykiem. Autorce udało się stworzyć niepowtarzalny nastrój tajemnicy. Czytelnik nie wie zupełnie, gdzie się znajduje, kto jest bohaterem, co ma się niebawem wydarzyć oraz niezmiernie pragnie poznać wszystkie te szczegóły. 

Pierwszy tom (oprócz emocjonującego zawiązania akcji) nie podobał mi się jakoś niezwykle. Druga odsłona jest o wiele bardziej spektakularna. Świetnym rozwiązaniem było ukazanie większej perspektywy niż tylko ta "ośrodkowa". Niestety tutaj pojawia się ten przeklęty trójkąt miłosny, który psuje ciekawą historię ;( Finał trylogii jest najlepszy - o wiele bardziej dynamiczny i interesujący. Samo rozwiązanie akcji jest nawet satysfakcjonujące, choć brakuje mi tutaj efektu wow. Opowiadania, dołączone do serii w tym wydaniu, dopełniają wszystkiego i rozwiewają niektóre niejasności. 

Podsumowując - "Dotyk Julii" to ciekawa historia, zawierająca elementy, które mi się nie podobały. Daleko jej do książek, jakie ubóstwiam oraz nienawidzę. Ciekawa fabuła będąca średniakiem. Polecam, ponieważ każdy odczyta tę opowieść inaczej.

Życzę wspaniałego zaczytania!
A.

~*~
Wydawnictwo: Otwarte 
Rok wydania: 2015
Stron: 832
Tłumaczenie: Małgorzata Kafel
Ocena: 6/10

czwartek, 26 stycznia 2017

TAG #21 Szkolny TAG Książkowy


Lada dzień ostatni weekend moich ferii zimowych i niestety muszę wracać do szkoły, a za rogiem matura :( Żeby wprowadzić się nieco w owy edukacyjny stan, prezentuję Wam dziś bardzo ciekawy TAG. Życzę miłej lektury i równie wspaniałego dnia!:)

~*~

1. WF - książka ze zmianą akcji.

Jeżeli zmiana akcji to ciągłe jej zwroty to mam multum książek, które mogłabym do tej kategorii dopasować. Nie dam rady wybrać jednej:)


2. Praca domowa - książka do czytania po nocach.



Gruba i niezwykle treściwa:) Polecam ogromnie!

 
3. Wypracowanie z polskiego - dzieło polskiego autora.

Uwielbiam opowieść o Warsie i Sawie:) Czekam z niecierpliwością na "Akuszera Bogów":)


4. WOS - książka poruszająca społeczne problemy.

Nietolerancja to ogromny społeczny problem.


5. Technika - książka z licznymi szczegółami.
Jeżeli chodzi o szczegóły fabularne, to jedna z najlepiej dopracowanych pod tym względem książek:)


6. Historia - powieść nieżyjącego już autora.

To pierwsze przyszło mi na myśl. Puzo zmarł w 1999. [*]


7. Pokój psychologa - dzieło, które wpłynęło na Twoje życie.

Zdecydowanie! Niezwykłe studium ustroju totalitarnego.


8. Sklepik szkolny - miejsce, gdzie kupujesz książki.


Oj wiele jest tych miejsc. To najczęstsze:) Zapraszam tam serdecznie!


9. Gabinet pani dyrektor - książka z nutką grozy.

To groza w najczystszej postaci!:)


90. T. Canavan "GILDIA MAGÓW"

Chyba nie znam osoby, która choćby raz w życiu nie marzyła o tym, by mieć magiczną moc, żyć w fantastycznej krainie albo należeć do tajemniczej gildii. Szara rzeczywistość może na prawdę popsuć krew, a wyobraźnia pomaga przetrwać najtrudniejsze chwile. Przynajmniej tak jest u mnie i u większości ludzi, jakich zapytałam o to, gdy przygotowywałam się do napisania dzisiejszego artykułu.
Zapraszam na recenzję "Gildii Magów" autorstwa Trudi Canavan!:)

Powieść przenosi nas do Imardinu - niezwykłego miejsca, w którym żyje Sonei. Dziewczyna stara się przeżyć w slumsach i za wszelką cenę unikać magów, do jakich czuje ogromną niechęć, podobnie jak większość biednych mieszkańców miasta. Sytuacja pogarsza się, gdy Sonei odkrywa w sobie magiczne moce. Nie zdaje sobie sprawy, że stanowi dla samej siebie ogromne zagrożenie. Jej rodzącą się moc opanować może tylko inny mag więc, gdy wszystko zaczyna ją przerastać, ukrywanie się przed postaciami w długich szatach zaczyna być kłopotliwe, aż staje się niemożliwe.

"Gildia Magów" czekała na mnie długo nim ją przeczytałam. Kupiłam ją dawno tremu za niecałe piętnaście złotych w kieszonkowym rozmiarze. W końcu uznałam, iż trzeba po nią sięgnąć, szczególnie, że zewnątrz dobiegały mnie bardzo dobre opinie o pierwszym tomie owej trylogii, jak i o całości. Czy żałuję czasu, spędzonego nad tą książką? Skądże znowu! Przeżyłam bardzo ciekawą przygodę i dałam się porwać autorce do jej magicznego świata. Obserwowałam z niemałym zainteresowaniem historię Sonei. Opowieść, jak najbardziej trzyma wszelkie standardy dobrego fantasy.

Powieść to także niezwykłe studium ludzkich charakterów. Mamy tutaj niezwykle dobre postaci, ale i te okrutne i na wskroś złe. Czytelnik może znaleźć bohatera, z którym się utożsamia i którego nienawidzi. Trudi Canavan potrafi tworzyć wspaniałe osobistości. Ogromne wrażenie robi na mnie Sonei, protagonistka. To twardo stąpająca po ziemi, trzymająca się swoich zasad osoba.

Książka nie jest tylko "głupim" fantasy, a świetną historią, poruszającą realne społeczne problemy podziałów ludzi ze względu na ich pochodzenie i wielkość sakiewki. Ogromną rolę w świecie, wykreowanym przez autorkę mają stereotypy i to te najbardziej krzywdzące. Cieszę się, iż Trudi Canavan ukazuje owe zagadnienia. Możemy zatem w choć niewielkim stopniu odnieść "Gildię Magów" do naszego życia.
 
Jedyne czego brakowało mi w "Gildii Magów" to trochę więcej fabularnej iskry. Przydałoby się więcej nagłych zwrotów akcji i urozmaiceń. Powieść jest chwilami bardzo monotonna, dlatego obniżyłam jej ocenę. Gdyby nie to, spokojnie dostałaby dziewiątkę. Nie narzekam jednak, ponieważ dostałam niemal dokładnie to, czego oczekiwałam.

Choć Imardin mnie nie porwał bez reszty i nie wpisał się na stałe na listę moich ulubionych fantastycznych światów. Myślę, że gdy tylko będę miała sposobność sięgnę po tom drugi trzeci, ponieważ mam wrażenie, iż "Gildia Magów" to dopiero takie długie preludium przed dalszymi losami Sonei.

Życzę wspaniałego zaczytania!
A.

~*~
Wydawnictwo: Galeria Książki
Rok wydania:  2012
Stron: 478
Tłumaczenie: Agnieszka Fulińska
Ocena: 8/10

środa, 25 stycznia 2017

89. R. Mróz "IMMUNITET"

Oj Panie Mróz, Panie Mróz... Co Pan ze mną robił? Nie dość, że pojawił się Pan w moim czytelniczym życiu tak nagle, to wciąż wykonuje Pan niezwykle efektowny i efektywny blitzkrieg na moim literackim jestestwie. To już siódma książka Pańskiego autorstwa, którą przeczytałam, a ja wciąż jestem pod wrażeniem i wielbię Pana ogromnie, choć nie obyło się bez drobnych mankamentów.
Zapraszam na recenzję "Immunitetu" Remigiusza Mroza!:)

Joanna Chyłka i nieustępujący jej na krok aplikant Kordian Oryński przyjmują kolejną sprawę. Tym razem nie będzie to jednak kaszka z mleczkiem bowiem duet prawniczy wchodzi w świat polityki. Najmłodszy w historii sędzia Trybunału Konstytucyjnego zostaje oskarżony o morderstwo, którego jakoby miał się dopuścić przed ośmiu laty. Mężczyzna utrzymuje, że nie był na miejscu zbrodni we wskazanym terminie oraz nie znał ofiary. Jednak czy mówi prawdę? Wszystko to, czego dowiadują się w toku śledztwa prawnicy wydaje się temu przeczyć. Kto chce zniszczyć młodego aspirującego sędziego?

Nie pamiętam dokładnie, kiedy rozpoczął się w Polsce spór o Trybunał Konstytucyjny. Czy przed wydaniem "Immunitetu", czy już po - w każdym razie Remigiusz Mróz po raz kolejny pisze bardzo aktualną powieść. Jestem osobą, która bardzo interesuje się polityką, dlatego pojawienie się tych motywów w nowej odsłonie serii z Chyłką i Zordonem było dla mnie idealnym zabiegiem. Czuję, że to takie małe przygotowanie przed lekturą "Wotum Nieufności", jakie już posiadam w swoich zbiorach. Przechodząc jednak do meritum:
Joanna Chyłka jak zwykle zdobywa moje serce. To moja ulubiona postać ze wszystkich książek Pana Mroza. Autor w świetny sposób pokazuje te zmiany, które w niej zachodzą w skutek pewnych wydarzeń. Z jednej strony jest mi przykro, że los wciąż kopie ją w tyłek, a z drugiej oczekuję, iż Zordonowi choć raz porządnie dostanie się w kuper od życia. Po lekturze "Immunitetu" zaczęłam przestać go lubić. To zakończenie... Jak on mógł to zrobić?! Do tej pory się zastanawiam. Postaci drugoplanowe również zostały świetnie wykreowane. Jestem pod ogromnym wrażeniem osoby Artura Żelaznego - już od "Kasacji" jaśnieje on nieprzerwanie na tle wydarzeń. Zawsze niezmiernie mnie irytował, podkładając Chyłce kłody pod nogi. Wciąż staram się rozwikłać jego wszelkie tajemnice. Mam nadzieję, iż Pan Remigiusz Mróz pokaże go nieco więcej w kolejnych odsłonach.

Teraz małe minusy całego utworu. W "Immunitet" wkręciłam się bez problemu, ale około połowy zaczęłam odczuwać niezwykłe znużenie. Akcja wtedy okropnie się rozwlokła, a całości brakowało, najzwyczajniej w świecie, polotu. Za to ten mały minusik w ocenie liczbowej. Na szczęście przebrnęłam przez słabszy fragment, ale dalsza lektura nie przynosiła już tak ogromnej przyjemności. Zakończenie też niezbyt mnie zaskoczyło, choć było jak najbardziej poprawne i ciekawe. Liczę, iż piąty tom tej prawniczej serii poprawi niedociągnięcia "Immunitetu".

Mimo maleńkich niedogodności Remigiusz Mróz po raz kolejny podarował mi kilka godzin wspaniałej czytelniczej rozrywki. Jestem niezwykle usatysfakcjonowana lekturą i czekam na kolejny tom o Chyłce i Zordonie oraz oczywiście na ekranizację, która w formie serialu ma niebawem pojawić się w Polsce.


Życzę wspaniałego zaczytania!
A.

~*~
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2016
Stron: 648
Ocena: 10-/10