środa, 1 lutego 2017

97. J. K. Rowling "HARRY POTTER I INSYGNIA ŚMIERCI"

Serie mają to do siebie, że kiedyś się kończą. To bardzo bolesne, gdy mamy do czynienia z fantastycznym uniwersum i bohaterami, z którymi się zżyliśmy. Jedynym ratunkiem jest zagłębienie się po raz kolejny w ten świat. Co, jak co, ale książki dają nam możliwość wielokrotnego przeczytania. Niestety ból jest zawsze taki sam. 

Dziś zapraszam Was na recenzję finału serii, jaka zdecydowanie zmieniła moje życie. Zapraszam na "Harry'ego Pottera i Insygnia Śmierci" J. K. Rowling!:)

Harry wraz z Ronem i Hermioną opuszczają mury Hogwartu by odnaleźć sposób na pokonanie Voldemorta. Młody czarodziej jest bardzo samotny i niepewny swojej przyszłości. Śmierć Dumbledore'a przyniosła więcej pytań niż odpowiedzi. Zmarły dyrektor Hogwartu nie pozostawił bowiem żadnych widocznych wskazówek, co do dalszych losów walki z Czarnym Panem. Oczywistym jest tylko to, że trzeba odnaleźć wszystkie horkruksy i je zniszczyć. To bardzo trudne zadanie, ale czy trójka przyjaciół mu podoła? W końcu, kiedy dojdzie do ostatecznej walki Harry'ego z Voldemortem?

To już niestety koniec. Nie doczekamy się (raczej) kolejnego tomu przygód o Harry'm Potterze. Jako kontynuację nie liczę "Przeklętego Dziecka", ponieważ, według mnie, to marne fanfiction. Tym bardziej boli rozstanie z ukochanymi bohaterami. "Insygnia Śmierci" to moja ulubiona część całej serii. Uwielbiam ją za niezwykły mrok, strach przesiąkający każdą kartkę i zniewalający klimat. Kocham ją także za to, iż po jej lekturze jeszcze bardziej uwielbiam świat literatury, rodzący takie właśnie perełki, odmieniające ludzie egzystencje i budzące zapał czytelniczy.

Uważam, że J. K. Rowling doskonale rozwiązała wszystkie wątki - niektóre w sposób bardzo naturalny i prosty, inne w złożony i bolesny. Ginie bowiem wielu wspaniałych bohaterów, wyrywając czytelnikom cząstki duszy. Finał powieści to ogromny pokaz brutalności i śmierci. Autorka chciała być bardzo dokładna, więc mamy tutaj liczne retrospekcje, niuanse związane z postaciami zarówno głównymi, jak i pobocznymi. To pozwala także na chwilę oddechu od ciężkiego klimatu całości, ponieważ akcja wtedy zwalnia i uspokaja się, by niebawem znów wyrwać do przodu, pociągając nas brutalnie za sobą.

W całej serii podobało mi się to, że bohaterowie dojrzewają wraz z czytelnikiem. W "Insygniach Śmierci" mam do czynienia ze swoimi równolatkami i jest to wspaniałe doświadczenie, ponieważ na prawdę czuję jakbym miała do czynienia z rówieśnikami. Nie licząc ratowania czarodziejskiego świata, mają oni podobne problemy, co ludzie w moim wieku. Mogłam się bez problemu utożsamiać z ukochanymi postaciami, W tym miejscu jeszcze bardziej boli świadomość, iż to ostatnia część cyklu - chciałabym dalej towarzyszyć Harry'emu i jego przyjaciołom w już dorosłym życiu.

Teraz - mając osiemnaście lat i trochę czytelniczego doświadczenia na karku - wiem, że nigdy nie rozstanę się z serią o Harry'm Potterze. Będę wciąż do niej wracać i za każdym razem się zachwycać. To ona ukształtowała mój charakter i sprawiła, iż jestem takim człowiekiem, a nie innym. Apeluję do osób, które to czytają, a są rodzicami - podsuwajcie dzieciom Pottera, a zapewniam - jedynym waszym problemem nie będzie to, że maluch nie czyta, a brak pieniędzy na kupowanie mu kolejnych publikacji;D

Życzę wspaniałego zaczytania!
A.

~*~
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2008
Stron: 782
Tłumaczenie: Andrzej Polkowski
Ocena: 10+/10

3 komentarze:

  1. Muszę w końcu dokończyć Pottera w wersji książkowej. Wychowałam się na filmach, a jeśli chodzi o pierwowzór - zatrzymałam się na "Czarze ognia"...

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutek w sercu i łzy... dla mnie to koniec wielkiej przygody, którą jednak... zawsze mogę rozpocząć od nowa sięgając po pierwszy tom :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mając z 12 lat miałam podobne zdanie co Ty - to moja ksiażka na wieki wieków i innej lepszej nie chce. Ale... poznałam inne pozycje. Dorosłam. I teraz Pottera mam tak trochę dość :D

    OdpowiedzUsuń