Nie mam w zwyczaju czytać książek obyczajowych, romansideł, harlequinów. Czasami jednak sięgam po takie niszowe dla mnie pozycje. Lubię próbować czegoś nowego. Właśnie takim eksperymentem jest powieść, którą dziś zaprezentuję. Jest to również sprawka mojej szkolnej koleżanki Martyny, jaką bardzo pozdrawiam:) Tak czy inaczej - zapraszam na recenzję "Gwiazd Naszych Wina" autorstwa Johna Greena!
Hazel Grace Lancaster umiera na raka. Jedyną rzeczą, która przytrzymuje ją przy wątłej egzystencji jest butla z tlenem i eksperymentalny lek, który zatrzymuje wzrost nowotworu. Na spotkaniach chrześcijańskiej grupy wsparcia spotyka tajemniczego i intrygującego Augustusa Watersa. Co połączy nastolatków? Czy Hazel odzyska radość życia?
Muszę przyznać, że "Gwiazd Naszych Wina" miło mnie zaskoczyło. Spodziewałam się ckliwej historii o miłości nastolatków, a okazało się, że na kartach powieści poznałam całkiem interesującą opowieść z kilkoma na prawdę zabawnymi sytuacjami. Nie wycisnęła jednak ze mnie łez, co sugerowały mi osoby, które mi ją polecały. A czemu nie wycisnęła? Nie wiem. Może jestem za mało wrażliwa, ale czy to ma jakieś znaczenie?
Przeczytawszy pierwszą część książki, pomyślałam: "WOW" i byłam zachwycona. Mocno wkręciłam się w czytanie. Kilka wątków na prawdę mi się podobało. Bohaterowie jakoś niespecjalnie mnie do siebie zachęcili - za Augustusem nie przepadam, a u Hazel zainteresowały mnie jej dygresje na temat nowotworu.
Mniej więcej w połowie odniosłam wrażenie, że Green'owi skończyły się pomysły na tę powieść i chciał ją jak najszybciej zakończyć. Akcja mocno przyspieszyła, co było jej zupełnie niepotrzebne i wszystko zostało rozwiązane po macoszemu i nieco bez sensu. Czytając ostatni rozdział, miałam wrażenie, że kończę zupełnie inną historię niż na początku i nie było to miłe wrażenie.
Wszak nie spodziewałam się, że spędzę tak względnie miły czas przy tej książce i biję się w pierś na swoje poprzednie uprzedzenia do niej. Jestem nawet skłonna dać Green'owi jeszcze jedną szansę na pokazanie swoich umiejętności:) Dlatego bardzo Was proszę o podanie interesującego tytułu tego autora. Książka, która najczęściej pojawi się w Waszych komentarzach zostanie przeze mnie przeczytana i zrecenzowana:)
Na dziś już wszystko:) Jeszcze raz dziękuję Martynie z egzemplarz do przeczytania:)
Miłego dnia!
Pozdrawiam,
A.
Muszę przyznać, że "Gwiazd Naszych Wina" miło mnie zaskoczyło. Spodziewałam się ckliwej historii o miłości nastolatków, a okazało się, że na kartach powieści poznałam całkiem interesującą opowieść z kilkoma na prawdę zabawnymi sytuacjami. Nie wycisnęła jednak ze mnie łez, co sugerowały mi osoby, które mi ją polecały. A czemu nie wycisnęła? Nie wiem. Może jestem za mało wrażliwa, ale czy to ma jakieś znaczenie?
Przeczytawszy pierwszą część książki, pomyślałam: "WOW" i byłam zachwycona. Mocno wkręciłam się w czytanie. Kilka wątków na prawdę mi się podobało. Bohaterowie jakoś niespecjalnie mnie do siebie zachęcili - za Augustusem nie przepadam, a u Hazel zainteresowały mnie jej dygresje na temat nowotworu.
Mniej więcej w połowie odniosłam wrażenie, że Green'owi skończyły się pomysły na tę powieść i chciał ją jak najszybciej zakończyć. Akcja mocno przyspieszyła, co było jej zupełnie niepotrzebne i wszystko zostało rozwiązane po macoszemu i nieco bez sensu. Czytając ostatni rozdział, miałam wrażenie, że kończę zupełnie inną historię niż na początku i nie było to miłe wrażenie.
Wszak nie spodziewałam się, że spędzę tak względnie miły czas przy tej książce i biję się w pierś na swoje poprzednie uprzedzenia do niej. Jestem nawet skłonna dać Green'owi jeszcze jedną szansę na pokazanie swoich umiejętności:) Dlatego bardzo Was proszę o podanie interesującego tytułu tego autora. Książka, która najczęściej pojawi się w Waszych komentarzach zostanie przeze mnie przeczytana i zrecenzowana:)
Na dziś już wszystko:) Jeszcze raz dziękuję Martynie z egzemplarz do przeczytania:)
Miłego dnia!
Pozdrawiam,
A.
~*~
Metryczka:
Wydawnictwo: Bukowy Las
Rok wydania: 2014
Tłumaczenie: Magdalena Białoń-Chalecka
Stron: 320
Ocena: 7/10