Dziś opowiem Wam o książce, która dosłownie wbiła mnie w fotel. To niesamowita opowieść fantasy o pragnieniu władzy, intrygach, miłości i śmierci. Zakochałam się w niej po uszy i stała się moim oczkiem w głowie, a serial powstały na jej podstawie, umila mi już nie jeden wieczór:)
Zapraszam na recenzję "Gry o Tron" G. R. R. Martina!:)
Akcja powieści przenosi nas do Westeros - ogromnej krainy podzielonej na Siedem Królestw, rządzonych przez osobę zasiadającą na Żelaznym Tronie i to właśnie o walce o niego opowiada książka. Obecnie władzę sprawuje król Robert Baratheon - przed kilku laty wzniecił bunt przeciwko poprzedniemu królowi, szalonemu Aerysowi Targaryenowi i zdobył koronę. Po śmierci swojego namiestnika, Jona Arryna, przybywa on do Winterfell - domu swojego przyjaciela Eddarda Starka - i prosi go o przybycie do stolicy, Królewskiej Przystani. Lord Północy nie wie nawet ile nieszczęścia to na niego przyniesie.
To oczywiście mini streszczenie początku tylko jednego z wątków "Gry o Tron". Martin stworzył tych opowieści tak wiele, że nie sposób ich wszystkich przytoczyć, ponieważ zajęłoby nam to ogromną ilość czasu, a również nie uniknęłoby się spoilerów, ponieważ owe losy często się przeplatają. Mogę jednak stwierdzić, iż autor skupia się na niemal wszystkich bohaterach, a wykreował ich kosmiczną ilość, która może przytłoczyć na samym początku czytelnika nieobytego z fantasy i prawami rządzącymi się tego typu prozą. Nie martwcie się jednak i nie bójcie sięgać po pierwszy tom Sagi Pieśni Lodu i Ognia - wystarczy czytać bardzo uważnie pierwsze rozdziały.
Za co kocham "Grę o Tron"? Przede wszystkim za wspaniałe postaci. Z całego serca kibicuję wielu z nich, a niektórymi pogardzam. Uwielbiam Daenerys Targaryen - podziwiam zupełną zmianę jej osobowości, gdy uwolniła się spod jarzma okropnego brata Viserysa (jego nienawidzę;P). Natomiast świetną postacią męską jest niezaprzeczalnie Tyrion Lannister - sympatyczny, bardzo inteligentny karzeł. Szczególnym uśmiechem obdarzam także: Eddarda "Neda" Starka, jego żonę Catelyn, córkę Aryę, Cersei Lannister (choć to wróg Starków, zawsze mnie zaskakuje i sprawia, że nie wiem, czego mam się spodziewać po kolejnych kartach powieści). Uważam, iż Martin ma niesamowity dar tworzenia świetnych bohaterów - aż trudno uwierzyć w ich fikcyjność. Wielokrotnie miałam wrażenie ich realnej obecności. Rzadko można spotkać w literaturze tak dobre kreacje.
"Gra o Tron" zrobiła na mnie wrażenie także swoim rozmachem i nieprzewidywalnością fabuły. Nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć. Martin jest bezlitosny dla swoich postaci - uśmierca, kaleczy, zabija. Trochę boję się przywiązywać do jakichkolwiek z nich, ponieważ w kolejnych tomach mogą skończyć swój żywot, a ja będę cierpieć;P Muszę przyznać, że powieść bardzo przypomina serię "Królowie Przeklęci" Maurice'a Durona. Autor sam się przyznał, iż czerpał inspirację od francuskiego pisarza. Nic w tym złego, bo Duron to mistrz intryg literackich:)
Pierwszy tom Sagi pokochałam za wspaniałe odniesienia historyczne. Martin wokół prawdziwych, dawnych wydarzeń, stworzył własną mitologię. Nie trudno jest doszukać się w fabule "Gry o Tron" zarysu dziejów Wysp Brytyjskich. O owych niuansach super opowiada Wojtek z kanału Historia Bez Cenzury. Skupia się on raczej na serialu, ale jestem po seansie pierwszego sezonu i wiem, że jest on wierną ekranizacją pierwszej odsłony serii. Na samym dole możecie obejrzeć owy materiał. Przygotujcie się jednak na spoilery. Wojtek nie ogranicza się również tylko do pierwszego sezonu.
Chciałabym również powiedzieć, że ogromnie podoba mi się sposób pisania G. Martina. Autor potrafi już po kilku zdaniach zachęcić czytelnika do dalszej lektury i nie pozwala się oderwać na długo. Jak już wpadniecie w ten świat, to nigdy nie będziecie chcieli go opuścić i zakochacie się w nim, tak jak ja:)
Życzę miłego zaczytania!
A.
~*~
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2011
Stron: 844
Tłumaczenie: Paweł Kruk, Michał Jakuszewski
Ocena: 10+/10
Pierwszy tom sagi wbił mnie w fotel, a potem kolejne tomy mnie z tego fotelu wyciągały, aż wreszcie rzuciłem to w diabły w połowie Uczty dla wron. W planszówkę GoT grywam, serial oglądam, ale zaczynam mieć wrażenie, że Martin będzie ciągnął tę historię jak gumę z majtów do momentu aż pozabija wszystkich swoich bohaterów...
OdpowiedzUsuńŚwietny opis jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńAMA NDA
Przeczytałam wszystkie tomy, które niosą ze sobą o wiele więcej akcji i magii niż serial ;) Nie mogę doczekać się kolejnych części :)
OdpowiedzUsuńJeden z moich ulubionych cykli:) Oczywiście książkowo ale serial tez bardzo dobry.
OdpowiedzUsuńG. R. R. Martin nauczył mnie, aby nie przyzwyczajać się do bohaterów;)
Choć moi ulubieni jeszcze żyją ;)
Nie jestem wielkim miłośnikiem sagi, ale doceniam talent pisarski autora. Stworzył dzieło, które rozpala czytelników na całym świecie. To taki George Lucas literatury.
OdpowiedzUsuńJa zrobiłam ten błąd, że czytałam książkę po obejrzeniu trzech pierwszych sezonów serialu, który jest naprawdę świetny. Jeśli zaś chodzi o książkową pierwszą część, nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak oczekiwałam. Owszem, jest dobra, ale jak dla mnie jakaś niesamowita też nie jest. Momentami wręcz mnie nudziła. W porównaniu z serialem wszystko jest jakieś takie suche. Książka nie działała na moją wyobraźnię aż tak mocno, nie przykuwała uwagi. Jakaś taka toporna była. W dodatku egzemplarz, który czytałam miał masę błędów edycyjnych :( Na szczęście "Starcie królów" wspominam już lepiej XD
OdpowiedzUsuńStronię od tej książki, ale chyba wypada w końcu po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuń