wtorek, 22 listopada 2016

62. M. Loureiro "APOKALIPSA Z. POCZĄTEK KOŃCA"

Jak już mogliście się domyślić, po kilku zestawieniach o mnie i innych wpisach około książkowych, kręci mnie literatura post apokaliptyczna, szczególnie tematy ataku jakiegoś wirusa wyniszczającego ludzkość. To jest takie emocjonujące, czytać o zmaganiach ludzi, walczących o własne życie, przerażonych upadkiem świata. Dziś przedstawię Wam książkę, która jako jedna z pierwszych tego gatunku, wpadła w moje ręce i okazała się super pozycją, w sam raz na długie wieczory.

Zapraszam Was na recenzję "Apokalipsy Z. Początku końca" Manela Loureiro.

Powieść pisana jest w formie dziennika, który w internecie prowadzi młody prawnik. Nie znamy jego imienia, ale wiemy, iż przeżył ogromną tragedię i lekarz poradził mu, by spisywał swoje rozmyślania, co miało pomóc, w poradzeniu sobie z traumą. Mężczyzna chcąc nie chcąc zaczyna opisywać nie tylko swoje zmagania z depresją, a także niepokojące wydarzenia ze świata. Podczas pewnych starć na Bliskim Wschodzie, w nikomu nie znanej, należącym do Federacji Rosyjskiej Dagestanie, zostaje uwolniony niezwykle groźny wirus, który bardzo efektywnie i efektownie zabija ludzi. Na początku nikt sobie nie zdaje sprawy, jak bardzo sytuacja jest poważna. Sam bohater widzi, w jakie bagno się ludzkość wpakowała dopiero wtedy, gdy pod bramą jego domu pojawia się całe stado wygłodniałych truposzy. Ale to dopiero początek, początek końca.

Świetna powieść! Choć nie jest idealna, bawiłam się przy niej doskonale, ponieważ w niezwykle ciekawy i dość oryginalny sposób ukazuje apokalipsę zombie. Super sprawą jest, że autor pokazał nam, jak to wszystko się zaczęło. Na początku obserwujemy normalne życie bohatera i jego niezwykle uroczego kota, a potem coś zaczyna się dziać. Czytelnik dobrze wie, co takiego, ale i tak jest przepełniony trwogą protagonisty, nie rozumiejącego sprzecznego przekazu mediów. W końcu, tak samo jak on, obserwujemy z drżącym sercem pochód nieumarłych. A co jest potem? Jazda bez trzymanki;D

Nie widziałam jeszcze powieści post apokaliptycznej, która rozgrywałaby się w Hiszpanii. Tutaj kolejny plus dla autora, jaki chciał poruszać się po swoich rodzinnych stronach i opisać nam je w dość brutalnych okolicznościach. Opis wydaje się być bardzo prawdziwy i niemal nie możemy uwierzyć, że to tylko książka, a zombie nie istnieją (póki co;D). Super stroną powieści są również bohaterowie, choć nie są perfekcyjnie przedstawieni - kłania się małe doświadczenie Loureiro w literackim świecie - wzbudzają sympatię. Protagonista jest zmęczonym przez życie, pragmatycznym człowiekiem, który za wszelką cenę chce przeżyć. Przez dużą część "Początku końca" towarzyszą mu jedynie trupy i jego domowy kot - niezwykły bohater, ponieważ bardzo uroczy i nieustraszony, jak na kanapowego pieszczocha. Dla mnie, wielkiej miłośniczki tych ślicznych zwierząt, to wspaniały dodatek. 



Książka ma wiele zwrotów akcji i jest bardzo emocjonująca, nie da się przy niej nudzić. To początek bardzo dobrej trylogii, która zaiste zdobyła moje serce. Od chwili, gdy ją przeczytałam szukam gdzie mogę podobnych historii z pogranicza horroru i post-apo. Może możecie mi coś polecić? Byłabym bardzo wdzięczna.

Podsumowując - to kawał świetnej literatury. Manel Loureiro stanął na wysokości zadania. Nie jest to może coś nieskazitelnego, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że to debiut, nie jest najgorzej. Ja Wam z całego serca polecam tę lekturę. Na pewno będziecie się dobrze bawić:)

Życzę miłego zaczytania!
A.

~*~
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2013
Stron: 416
Tłumaczenie: Grzegorz Ostrowski, Joanna Ostrowska
Ocena: 9/10

2 komentarze:

  1. To książka idealna dla mojego męża, muszę poszukać francuskiej wersji. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam cię, że lubisz czytać takie książki. niestety nic dla mnie. Ale recenzja bardzo ciekawa.
    Pozdrawiam i zachęcam cię do zajrzenia na projekt Fuzja Recezentów Książek http://fuzja-recenzentow.blogspot.com/.
    Alicja z
    http://polecam-goodbook.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń