poniedziałek, 12 grudnia 2016

70. J. K. Rowling, J. Thorne i inni "HARRY POTTER I PRZEKLĘTE DZIECKO"

Powroty książek, seriali, filmów po latach są zawsze ryzykowne. Nowa konwencja, technika, czy twórcy mogą zupełnie zmienić obraz pierwowzoru i to nie zawsze koniecznie a dobre. Ja zawsze z ogromnym sceptycyzmem podchodzę do produkcji tego typu. Nigdy nie spodziewam się kosmicznych wrażeń. Tak samo było z pozycją, którą chcę Wam dziś zaprezentować,

Zapraszam na "Harry Potter i Przeklęte Dziecko" - sztukę teatralną inspirowaną powieściami J. K. Rowling.

Minęło dziewiętnaście lat od wydarzeń, jakie rozegrały się na kartach "Insygniów Śmierci". Harry Potter jest ważnym urzędnikiem w Ministerstwie Magii, Hermiona Granger została Ministrem, a Ronald Weasley prowadzi Magiczne Dowcipy Weasley'ów. Harry musi zmierzyć się teraz ze zgoła innymi problemami niż te, które pokonywał w czasie szkolnym. Ma dorastające dzieci. Albus, jedno z nich, nastręcza mu szczególnych kłopotów. Jako jedyny z rodziny trafił do Slytherinu i przyjaźni się z synem Draco Malfoya. Czuje się nieakceptowany i uważa ojca za uzurpatora, którego dziedzictwa nie chce nosić na swoich ramionach. Nie to jest teraz najważniejsze, ponieważ wszystko wskazuje na to, iż ciemność znów nadchodzi.

Bardzo to chaotyczne, prawda? Sama się zgodzę, gdyż całe "Przeklęte Dziecko" takie jest i trudno mi było inaczej zarysować jego fabułę. Powiem Wam, że na początku nie zmierzałam w ogóle sięgać po "ósmą" część. Wiedziałam, iż nie mogę spodziewać się efektu "wow", dlatego postanowiłam w ogóle sobie odpuścić. Na szczęście (lub nieszczęście - niepotrzebne skreślić) moja dobra koleżanka zakupiła owo dzieło i z chęcią mi je pożyczyła. Toteż zapoznałam się, przeczytałam i oddałam. Jakie są moje odczucia? Nijakie. Nie wywarło to na mnie niemal żadnego wrażenia. Ale teraz przejdźmy do szczegółów. 

Musze przyznać, iż od pierwszych stron udało mi się szybko przyzwyczaić do zupełnie innej konwencji. Nie stanowiło dla mnie większego problemu dać się porwać światu przedstawionemu. Wszak moja wyobraźnia musiała pracować na pełnych obrotach, by to wszystko sobie wyobrazić na deskach teatru. Gdzieś z tyłu głowy czułam ogromny dysonans - "To nie to samo!" krzyczała podświadomość. Owszem i to mnie najbardziej bolało:(

Bohaterowie są zupełnie papierowi, brak im jakiejkolwiek głębi. Zwalam to na karby formy opowieści. W dramacie ciężko ukazać takie niuanse, ale nie mogę wybaczyć autorom całkowitej zmiany osobowości, ale też wyglądu głównych postaci. Ron został przedstawiony jako kompletny idiota, a Hermiona jest ciemnoskóra! Czytałam w Internecie, że Rowling nigdzie nie pisała w serii o tym, iż jej bohaterka ma jasną skórę, ale od razu można zobaczyć, że to krętactwo, ponieważ fani szybko doszukali się w narracji takich szczegółów, jak opisy rumieńców Hermiony i tym podobne. Takich rzeczy się nie robi! To poprawność polityczna wciśnięta na siłę! 
Najbardziej jednak rozbiła mnie wzmianka o tym, że Harry boi się gołębi, Na prawdę? Twórcy mają nas za kompletnych idiotów!

Podczas lektury miałam również często wrażenie, iż czytam zwykłe fanfiction, ponieważ niektóre pomysły fabularne są, jak żywcem zabrane z wattpadowskich powieści fanowskich. Nie ma w tym nic rowlingowskiego choć ona sama podpisuje się pod tym rękoma i nogami. No ale cóż, nie zabija się kury znoszącej złote jajka. Dzięki Bogu na osłodę tego rozgoryczenia weszły do kin "Fantastyczne Zwierzęta i Jak Je Znaleźć" - to przynajmniej nie było klapą.

Mimo wszystko dam "Przeklętemu Dziecku" te pięć punktów. Zdaję sobie sprawę, iż na deskach teatru spektakl musi wyglądać świetnie, a poza tym bardzo szybko udało mi się go przeczytać, Nie polecam, ale i nie zniechęcam - wielu z Was może się spodobać.  Nie zaczynajcie jednak od niego przygody z całym uniwersum.

Życzę miłego zaczytania!
A.

~*~
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2016
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Piotr Budkiewicz
Stron: 368
Ocena: 5/10

3 komentarze:

  1. Kurczę, dlaczego uważasz, że Ron w tej sztuce to idiota? Ma poczucie humoru, wychowuje dzieci... Nie rozumiem... Czyżbyś też pochodziła od tych fanek "Ron jest za głupi dla Hermi"? 😐

    OdpowiedzUsuń
  2. Podchodziłam do tej książki z lekką rezerwą, ale koniec końców całkiem dobrze się bawiłam :) Choć przyznaję, że ciemnoskóra Hermiona to przegięcie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę się przyznać, że mimo dobrych chęci nie dałam rady dokończyć tej książki. Fabuła mnie zupełnie nie porwała, a jedynym bohaterem, który mnie nie denerwował był syn Draco. Może kiedyś do niej wrócę, ale na razie mam podobne zdanie do Ciebie.
    Pozdrawiam ciepło ��

    OdpowiedzUsuń