środa, 14 grudnia 2016

72. S. King "LŚNIENIE" + mini recenzja ekranizacji

Z prozą Kinga nie miałam jeszcze w ogóle do czynienia, nie licząc krótkiej książeczki "Uciekinier" napisanej pod pseudonimem Richard Bachman. Więc mogę stwierdzić, że jestem początkującą kingomaniaczką;D Ale po lekturze "Lśnienia" już wiem, że sięgnę po kolejne pozycje tego autora


Jack Torrance pragnie raz na zawsze oderwać się od demonów przeszłości. Były nauczyciel, a teraz szukający weny dramaturg, przyjmuje posadę dozorcy w sławnym hotelu Panorama położonym wysoko w górach Kolorado. Jego służba ma trwać całą zimę, a niestety na ten okres owo miejsce jest kompletnie odcięte od świata i niedostępne. Mężczyznę nie zrażają nawet przerażające opowieści o owym hotelu i zabiera tam swoją rodzinę. Na początku wszystko wydaje się być w jak najlepszym porządku. Nie na długo - Danny, malutki syn  Jacka, zauważa naprzyrodzoną aurę miejsca i w jaki sposób działa ono na samego dozorcę. Niestety może być już za późno, ponieważ Torrance wpada w szał.

Nie jestem znawczynią gatunku, ale w pełni zgadzam się ze stwierdzeniami, że to wspaniały horror. Może nie operuje maszkaradami, znanymi z filmów klasy B, ale specyficzny klimat i groza, wprawiły mnie nie raz i nie dwa w panikę oraz dezorientację. Podoba mi się w "Lśnieniu" dosłownie wszystko - od bohaterów, przez miejsce akcji, aż po małe niuanse. Jestem oczarowana:)

Moim zdaniem najlepszą stroną "Lśnienia" jest to, iż najważniejszym aspektem wcale nie jest postać, a sam hotel. To diabelskie miejsce wyszło Kingowi doskonale. Jest to antagonista, jakiego nigdy wcześniej nie spotkałam w literaturze - nieprzewidywalny i przerażający, potrafiący zniszczyć bohaterów i ich psychikę na wiele, wiele sposobów - doprowadzając ich do obłędu, a potem wykorzystawszy, pozbywając się bezlitośnie i nieodwracalnie. To hotel tworzy niezwykle przerażający klimat powieści. Nie wyobrażam sobie być na miejscu bohaterów i musieć przemierzać te korytarze, pełne niekoniecznie miłych niespodzianek.


Następnym zachwycającym zagadnieniem jest niezaprzeczalnie kreacja postaci. Jack Torrance to pełnokrwisty i bardzo wiarygodny bohater. Jego monologi wewnętrzne bardzo często mnie szokowały, pokazywały, jak bardzo Panorama zmienia jego postrzeganie rzeczywistości. Dreszcz przebiegał po plecach, gdy zaczytywałam się w przemyśleniach dozorcy. 
Uważam, że świetnymi bohaterami są również Wendy i Danny. Wendy zdobyła moją ogromną sympatię szczególnie w samym finale. Jej poświęcenie i walka były niesamowite. Danny natomiast to świetny dzieciak, który nie do końca radził sobie z darem, jaki otrzymał. 
Świetne jest to, iż King nie stworzył postaci niepotrzebnych - każda odegrała bardzo ważną rolę.



Jestem oczarowana językiem, jaki stosuje autor. Jego sposób pisania jest obłędny - niezwykle hipnotyzuje i sprawia, że w ogóle nie chce się oderwać od książki. Już tęsknię za Kingiem i wiem, że niebawem sięgnę po kolejne pozycje mistrza grozy. Stanie się on chyba jednym z moich ulubionych pisarzy, gdyż dawno nie spotkałam książki obcego dla siebie autora, która tak bardzo by mi się spodobała.

Wam polecam ją z całego serca. Jestem pewna, że dacie się przestraszyć, ale poczujecie niezwykłą satysfakcję po odłożeniu "Lśnienia" na półkę. 
Ja ze swojej strony zapraszam jeszcze poniżej na małą recenzję ekranizacji Kubricka. 

Życzę przerażającego zaczytania!
A.

~*~
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2009
Stron: 520
Tłumaczenie: Zofia Zinserling
Ocena: 10/10

Film Stanleya Kubricka uruchomiłam tuż po odłożeniu książki. Byłam tak bardzo oczarowana powieścią, że nie mogłam pozwolić sobie choćby na dzień odpoczynku. Szczególnie, że słyszałam o ekranizacji same dobre słowa.

Pierwsze co należy zauważyć to to, iż nie jest to wierne odzwierciedlenie literackiego pierwowzoru. Wiele kwestii się różni, choćby zakończenie. Dlatego rozumiem zdanie Stephena Kinga, który nie lubi ekranizacji. Ja sama chciałabym zobaczyć jakiś remake, jaki ująłby choć nieco więcej niuansów powieści.

Bardzo nie podobało mi się zagranie scenarzysty, co do samego finału, jak i postaci Dicka Halloranna. Niesamowicie zepsuto to drugie, ponieważ Dick był świetnym bohaterem, odgrywającym ogromną rolę w książce. Uważam także, że zupełnie zbagatelizowano Wendy Torrance. W filmie okropnie mnie drażniła - pani Shelly Duvall zupełnie nie pasowała mi do tej roli, choć sama nie wiem dlaczego. 

Teraz przejdźmy do pozytywów, ponieważ "Lśnienie" jako film grozy sprawdza się na prawdę wspaniale. Przede wszystkim Jack Nicholson - jak ten człowiek gra! To urodzony Jack Torrance. Jeszcze w spokojnych scenach, gdy akcja się rozkręcała, miał coś takiego w oczach, że na prawdę bałabym się ogromnie, gdybym spotkała go w ciemnej uliczce. Niezwykły popis swojego aktorstwa daje szczególnie w scenie, gdy w końcu pokazuje swoją szaleńczą twarz. Coś niesamowitego! Bardzo podkreśla to bardzo niepokojący sposób kręcenia, zastosowany przez Kubricka. Uwielbiam ujęcia, gdy kamera podąża za Jackiem lub ujęcia wprost na jego twarz i z dołu. Robi to niezwykłe wrażenie.


Niezwykle podobały mi się również kadry reżysera. Obok macie przykład. Przypominają  mocno geometryczne, zbieżne konstrukcje, które pogłębiają jeszcze niepokój. 
Kubrick tworzy bardzo przytłaczający klimat. Kilka razy złapałam się na tym, iż nie oddycham z napięcia. Wszystkiego dopełnia bardzo niepokojąca muzyka. Ścieżka dźwiękowa sama w sobie jest przerażająca, ale w zestawie z obrazem tworzy mieszankę wybuchową.

"Lśnienie" to świetny film grozy. Jestem delikatnie rozczarowana jeśli chodzi o jego zgodność z książką, ale i tak trafia na piedestał, ponieważ rzadko mam okazję oglądać obrazy z dreszczykiem, szczególnie takie dobre. Wam polecam:)
Tytuł oryginalny: "The Shining"
Rok:  1980
Budżet:  19 000 000$
Reżyser: Stanley Kubrick
Scenarzysta: Stanley Kubrick, Diane Johnson 
Muzyka: Wendy Carlos, Rachel Elkind
Czas trwania:  godz.  min.
Moja ocena: 8/10
A Wy co o nim sądzicie?
Zapraszam do dyskusji w komentarzach!
Pozdrawiam i miłego seansu, 
A.
UWAGA!!!
Chciałabym powiedzieć, że nie jestem żadną ekspertką w temacie filmografii i oceniam ekranizacje bardzo subiektywnie. Dlatego nie pragnę nikogo zdenerwować ani obrazić moją opinią. Nie uważam się za osobę wszechwiedzącą w tym temacie. Pasjonuję się kinem i opisuję je tak, jak widzę:) 
Zdjęcia i informacje zostały zaczerpnięte z portalu http://filmweb.pl

4 komentarze:

  1. Zakochałam się w twórczości Kinga dawno, dawno temu i dosłownie pochłaniam jego powieści. Nie mam wątpliwości, że zasługuje na miano króla swojego gatunku. Jego książki sprawiają, że moja wyobraźnia szaleje i podczas czytania faktycznie odczuwam strach - rzadko mi sié to zdarza podczas czytania ;) Co do Lśnienia, uwielbiam i książke i film. Nie przeszkadza mi zmienione zakończenie, Jack Nicholson wszystko wynagradza :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. kurcze nie czytalam tej ksiazki, ale film jak najbardziej ogladalam i jest mega :)
    Serdecznie pozdrawiam www.nacpana-ksiazkami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiaj zabieram się za lekturę (której ekranizację już widziałam) i narobiłaś mi niesamowitego apetytu ;) Wydaje mi się, że to idealna lektura na zimę :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Również jestem tak samo oczarowana "Lśnieniem" jak Ty :D Ja już czytałam parę książek Kinga, więc chciałabym Ci polecić: "Czarną bezgwiezdną noc", "Zieloną milę", "Joyland", "Cmętarz zwieżąt". Natomiast nie śpiesz się z sięganiem po "Bazar złych snów" i "Przebudzenie". To książki, które nie są tak dobre jakby się tego spodziewano. Myślę, że stare książki Stephena są najlepsze. Te nowe mają już nieco inny klimat :)
    Tak w ogóle, to przeczytaj biografię Stefana :D Jest bardzo ciekawa i dzięki temu będziesz też wiedzieć, że wiele rzeczy z książek jest związane z jego osobą. Na przykład Jack Torrence był alkoholikiem, podobnie jak sam autor (zmagał się z alkoholizmem 10 lat).
    Pozdrawiam! Dolina Książek

    OdpowiedzUsuń