piątek, 16 grudnia 2016

Filmowe Ekranizacje #12 HARRY POTTER I CZARA OGNIA

Są ekranizacje dobre, są też złe. Mimo wszystko zawsze staram się sięgnąć po ową adaptację po przeczytaniu książki, by zobaczyć, jak twórcy podeszli do całości pierwowzoru, na co zwrócili uwagę i tym podobne. Czasami jestem zachwycona, czasami zniesmaczona, a jeszcze innym razem po prostu zła. 

Dziś zapraszam na recenzję "Harry'ego Pottera i Czary Ognia".

Ten film to ponad dwugodzinny zbiór stop klatek, ukazujących jedynie najważniejsze wydarzenia lub nawet ich fragmenty. Harry Potter przybywa na Mistrzostwa Świata w Quidditchu, które zostają zaatakowane przez Śmierciożerców. Wydawałoby się, że to jedyny problem młodego czarodzieja. Nic bardziej mylnego, bowiem dręczą go paskudne sny i zostaje wybrany do niezwykle niebezpiecznego Turnieju Trójmagicznego, choć wcale się do niego nie zgłaszał. Musi stanąć w szranki i spróbować przeżyć, co wcale nie będzie takie proste. Na drodze do Pucharu Turnieju stoją bowiem smoki, trytony i złowieszczy labirynt. 

Każdy Potterhead wie, że książkowa "Czara Ognia" jest o wiele, wiele i jeszcze raz wiele grubsza od poprzedników. Dlaczego więc nie uwzględniono tego w scenariuszu i a) nie podzielono filmu na dwie części, by nie omijać istotnych wydarzeń z całej fabuły, b) nie zrobiono dłuższego obrazu (niepotrzebne skreślić). Wtedy całość bardzo zyskałaby w oczach i nie była takim istnym skrótowcem, No ale cóż - teraz można tylko zgrzytać zębami. Mike Newell po prostu sobie nie poradził. Nawet osoba, która nie czytała czwartego tomu serii, miałaby problem zrozumieć, co się dzieje na ekranie.

Najbardziej boli to, że twórcy nie pozwolili nam zapałać jakimkolwiek uczuciem do zaprezentowanych bohaterów. Ot pojawiają się przed kamerą, by powiedzieć kilka zdań, a potem nagle przeskakujemy do innego wątku. Tragedia... Sądzę, iż nawet "śliczna" buźka Pattinsona w tym systemie nie przykuła uwagi damskiej części publiczności. 
Jest masa postaci, które scenariusz jedynie zarysował, a mogłyby wspaniale wypełnić całość, ponieważ w książce są super osobistościami. Mowa chociażby o pani Skeeter czy Crouch'u Juniorze.
Same wydarzenia turniejowe posiadają ciekawe momenty, na przykład walka ze smokiem jest super sceną z wykorzystaniem efektów specjalnych, ale to nic nie zmienia. Nie czuję jakiegokolwiek zaangażowania, choć to bardzo ważne wydarzenia, mające wpływ na dalsze części przygód Harry'ego Pottera.
Denerwuje mnie również podejście twórców do zmian zachodzących w umysłach dojrzewających już bohaterów. Z "Czary Ognia" zwyczajnie zrobiono telenowelę dla nastolatków - boczących się na siebie o nic nie znaczące niuanse, mających problem z zaproszeniem płci przeciwnej na Bal Bożonarodzeniowy i inne. Serio?! Czasami byłam mocno zażenowana. 


Dopiero na końcu filmu zaczyna się dziać coś dobrego, coś ciekawego, ponieważ pojawienie się głównego antagonisty całej serii jest czymś takim;D Kupuję całą sekwencję na cmentarzu - jest świetna! Super pomysł na ukazanie odrodzenia się Voldemorta i jego walkę z Potterem. Już nie pierwszy raz jestem zachwycona świetną charakteryzacją Ralpha Fiennes'a - Czarny Pan na prawdę przeraża, pojawienie się Śmierciożerców również. Śmierć Cedrika nie zrobiła na mnie większego wrażenia, ale też nie za bardzo przepadałam za tą postacią.  


"Czara Ognia" zdecydowanie jest najgorszym filmem z serii, jak do tej pory. Jedynie finał mnie zainteresował, reszta wyszła twórcom bardzo słabo. Najbardziej się smucę z dość topornego soundtrack'u całej odsłony. Jedyny utwór, który robi na mnie jakiekolwiek wrażenie, to"Hogwart's March". Nie tego się spodziewałam po wspaniałej muzyce Williamsa z poprzednich części, ale zmiana kompozytora robi swoje. 
Tytuł oryginalny: "Harry Potter and the Goblet of Fire"
Rok:  2005
Budżet: 150 000 000 $
Reżyser: Mike Newell
Scenarzysta: Steve Kloves
Muzyka: Patrick Doyle
Czas trwania: 2 godz. 37 min.
Moja ocena: 5/10
A Wy co o nim sądzicie?
Zapraszam do dyskusji w komentarzach!
Pozdrawiam i miłego seansu, 
A.
UWAGA!!!
Chciałabym powiedzieć, że nie jestem żadną ekspertką w temacie filmografii i oceniam ekranizacje bardzo subiektywnie. Dlatego nie pragnę nikogo zdenerwować ani obrazić moją opinią. Nie uważam się za osobę wszechwiedzącą w tym temacie. Pasjonuję się kinem i opisuję je tak, jak widzę:) 
Zdjęcia i informacje zostały zaczerpnięte z portalu http://filmweb.p

4 komentarze:

  1. Eee tam, Voldi wywołuje silne emocje ! Ale fakt, dużo wątków pominięto ale i tak nieźle został pokazany klimat grozy i czajacego się zła. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo, aż tak słabo? Dla mnie ogólnie cała filmowa (i oczywiście książkowa :) )seria wypadła naprawdę nieźle, a część IV jest właśnie moją ulubioną. Chociaż ja nie zajmuję się ocenianiem filmów, więc rzadko kiedy jestem wobec nich krytyczna :D
    Pozdrawiam (i zapraszam, oddaję wszystkie szczere komentarze ^^)
    Czytam, piszę, recenzuję, polecam

    OdpowiedzUsuń
  3. czara jest dobrą częścią jak na ekranizację, późniejsze są nudniejsze

    OdpowiedzUsuń
  4. nie lubię harry'ego pottera i nic mnie raczej do tego nie przekona, nawet dobrze zagrany film.
    pamiętaj o poscie na fuzję! :)

    OdpowiedzUsuń