środa, 9 listopada 2016

56. L. Bray "STUDNIA WIECZNOŚCI"

Trylogie, w moim odczuciu, zawsze powinny mieć mocne zakończenie. Takie znalazłam między innymi w "Igrzyskach Śmierci". Tamto rozbiło mnie na tysiące kawałeczków. Dziś zaprezentuję Wam finał serii "Mroczny Krąg" i muszę przyznać, iż moje odczucia są o wiele bardziej pozytywne niż te, jakie wzbudziły we mnie poprzednie części.

Zapraszam Was na "Studnię Wieczności" autorstwa Libby Bray.

Gemma nie odwiedziła Miedzyświata od momentu, gdy uwięziła w nim, razem z przyjaciółkami, Kirke. Teraz na barkach dziewczyny spadła odpowiedzialność za magię świątyni. Panienka musi się jednak teraz skupić na swojej "realnej" części życia. Nadchodzi jej debiut, a występ przed samą królową to nie byle co. Tylko jak można się do niego przygotować - wciąż męczą Gemmę tajemnicze wizje z damą w lawendowej sukni. Po za tym, gdzie podział się Kartik? Przed młodą kobietą wiele decyzji, a nie wszystkie będą prawidłowe...

Nie miałam dużych oczekiwań względem tej powieści. poprzednie części cyklu nie zrobiły na mnie większego wrażenia - ot przyjemne przerywniki pomiędzy ważniejszymi i bardziej zajmującymi lekturami. Może dlatego, iż moje podejście było takie a nie inne, dałam się porwać zupełnie fabule "Studni wieczności". Nie była pozycją idealną, ale bardzo wybijającą się na tle poprzedniczek. Co mi się podobało? A co mnie zawiodło? Zaraz się dowiecie:)
Tradycyjnie zaczniemy od plusów. Przede wszystkim jest nim język. Dopiero w finale serii zauważyłam, jak bardzo mnie śmieszy. Jest pełen ironii i humoru. Niektóre sytuacje przedstawione na kartach książki również wywołały uśmiech na mojej twarzy. Najzabawniejszym momentem była chyba nauka jazdy na rowerze:) Myślę, że pozytywnym aspektem jest również to, iż autorka postanowiła nie robić z "Studni wieczności" umoralniającego dzieła. Do końca pozostawiła powieść lekką i rozrywkową, ponieważ inna rola, moim zdaniem, by jej nie pasowała. Daję kciuk w górę również za nie przedłużanie losów bohaterek, a zamknięcie wszystkiego w bardzo niespodziewanym i w gruncie rzeczy świetnym zakończeniu. To właśnie finał zasługuje na największe oklaski, ponieważ pani Bray zupełnie mnie nim zaskoczyła:)

Teraz pora na minusy. "Studnia wieczności" jest gorsza pod względem poprzedniczek tym, że brakuje w niej nagłych zwrotów akcji. podczas lektury miałam wrażenie, iż pomiędzy nimi mijają stulecia. Autorka wymyśliła ciekawe rozwiązania, ale akcja po i przed, była za bardzo rozwleczona. 

Tak samo, jak w pierwszym i drugim tomie, nie polubiłam Kartika. Wątek łączący jego i Gemmę nie zrobił na mnie większego wrażenia - z resztą ja prawie nigdy nie trafiam na interesujące mnie wątki miłosne w książkach. 
Ponownie denerwowały niektóre zachowania bohaterek. Ale nie dziwię się, ponieważ to wynik niezbyt dokładnego i rzetelnego wykreowania ich podczas akcji "Mrocznego Sekretu" i "Zbuntowanych Aniołów". Właśnie dlatego tej powieści jest bardzo daleko do mojej listy "arcydzieł". Wszak całość wyszła zaskakująco dobrze. Spędziłam miły czas przy lekturze:)

Jestem zadowolona z tego, że postanowiłam dokończyć tą serię. Autorka zupełnie zaskoczyła mnie zakończeniem i było one bardzo emocjonujące, choć cała konwencja świata przedstawionego nie przemawiała do mnie przez całą trylogię. "Studnia Wieczności" podobała mi się i uważam, że warto ją przeczytać:)

Życzę miłego zaczytania!
A.

~*~
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Rok wydania: 2010
Stron: 760
Tłumaczenie: Magda Białoń-Chalecka
Ocena: 8-/10

7 komentarzy:

  1. Myślę, że mogłabym się zaczytać! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałem tego tytułu, ale recenzja bardzo dobra :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W poszukiwaniu książki na 9 godzinny lot trafiłam na twoja recenzje i juz wiem jaka kasiązka poleci ze mną .. biegnę do Empiku :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że ją przeczytałaś i opublikowałaś tutaj <3
    V.

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie książka dla mnie.
    Chętnie bym przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze nie miałam okazji zapoznać się z tą trylogią, jednak po przeczytaniu Twojej recenzji, świetnie napisanej, już się nią zainteresowałam. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach te trylogie! Czasem wyglądają przerażająco, bo przecież ile to stron! Ale z drugiej strony możemy tak się zaprzyjaźń z bohaterami , że nie mamy ochoty skończyć serii :)

    OdpowiedzUsuń