Nie ukrywam, że jestem wielką pasjonatką historii, a Wy już o tym wiecie, ponieważ musicie co jakiś czas przewijać moje nudne wywody na temat różnych dawnych dzieł literatury. Wiem, że ziewając czytacie o moim zachwycie nad jakimś okresem, ale cóż - to mój Przewodnik, mój blog i będę w nim publikowała, to co uważam za słuszne. Sądzę jednak, że brak zainteresowania niektórych wynika tylko z tego, iż nigdy nie próbowali. Gdyby chociaż wykrzesali z siebie choć trochę chęci i przeczytali całą serię, której drugi tom dziś prezentuję, byliby zachwyceni:) Zapraszam na recenzję "Gettysburg" Michaela Shaary.
Generał Thomas Jonathan Jackson ginie od kuli własnych żołnierzy i Lee zaczyna nie dawać sobie rady z przytłaczającą falą niebieskich żołnierzy z Północy. Rozpamiętując swojego najlepszego dowódcę, stara się wypowiedzieć Unii bitwę na własnych zasadach. Przechodzi do ofensywy i niebawem areną walk staje się niewielkie miasteczko Gettysburg w Pensylwanii. To są krwawe trzy dni dla Stanów Zjednoczonych.
Tak jak w poprzednim tomie, autor głównymi bohaterami uczynił najważniejsze persony ze zwaśnionych armii. Wyraźnie odczułam brak charyzmatycznego generała Jacksona, którego śmierć tak bardzo przeżyłam na kartach powieści. Boli również dość niewielki procent fabuły opisywanej z perspektywy mojego ulubionego unionisty Joshua Chamberlaina. Tak jak poprzednio walkę widzimy najczęściej z perspektywy oczu dowódcy, a nie przerażonego szeregowca. Doskonale oddaje to klimat sztabowych rozgrywek, pełnych napięcia trudnych decyzji, ale nie horror zmasakrowanych ciał czy porozrywanych kulami armatnimi członków. Przez co powieść jest pełna patosu, choć dla mnie to zaleta, ponieważ wojna secesyjna była właśnie takim konfliktem pomiędzy honornymi dżentelmenami. W każdym razie książka nie jest tak brutalna, jak poprzedniczka pisana przez syna autora.
Powieść należy pochwalić za jasny przekaz informacji. Książkę można uznać za świetny podręcznik do historii. Autor miał dostęp do najlepszych źródeł, więc możemy dać mu kredyt zaufania i przynajmniej, co do dat, miejsc i osób być pewnymi. Niektóre wydarzenia zostały nieco podkoloryzowane, ale są to niewinne przypadki. Opowieść doskonale się ją czyta i co najlepsze, Shaara nie pokazuje jasno - Unia czy Konfederacja - jest bezstronny i obiektywny, ale nietrudno dostrzec sympatię dla Południowców, w szczególności generała Lee, ale mi to jak najbardziej odpowiadało.
Podsumowując - pozycja warta uwagi i poświęcenia czasu. Fani historii nie będą zawiedzeni, a reszta mile się zaskoczy. Jak zwykle zapraszam do dyskusji na dole!:)
Pozdrawiam,
A.
~*~
Metryczka:
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Rok wydania: 2010
Tłumaczenie: Łukasz Witczak
Stron: 408
Ocena: 9/10
O, to jeden z moich ulubionych rozdziałów historii. Ciekawi mnie od lat i nawet nie wiedziałam, że powstały takie książki. Koniecznie przeczytam. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńwww.majuskula.blogspot.com
Znam dużo takich książek:)
UsuńNie jestem fascynatką tego rodzaju literatury. Jedyna książka jaka mi się podobała to "Światło, którego nie widać". Mam w planach parę książek historycznych, ale to bardziej przez to, że należą do klasyków. :) Może jeszcze kiedyś polubię ten gatunek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Klasyką bym tego nie nazwała, bo powstało w sumie niedawno, ale to nice literatura:)
UsuńLubię tego typu książki, jednak ta mnie niespecjalnie zaciekawiła.
OdpowiedzUsuń