Wspaniale jest pisać o książkach, które pobiły nasze serca. Ja nie mogę sobie odebrać tej przyjemności:) W tym wszystkim jest tylko jeden minus - wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Tak jest z powieścią, którą Wam dziś zaprezentuję.
Zapraszam na recenzję trzeciego tomu doskonałej trylogii "Parabellum" Remigiusza Mroza - "Parabellum. Głębia Osobliwości".
Bronisław Zaniewski pragnie, z odnalezionym w zawierusze wojennej przyjacielem, dołączyć do formujących się polskich oddziałów na zachodzie Europy. Stanisław, rozdzielony z narzeczoną Marią, musi walczyć o życie. Tymczasem Christian Leitner ma do rozwiązania pewien bardzo istotny problem - być posłusznym państwu czy lojalnym wobec bliskich,
Jak ja się cieszę, iż trzeci tom trylogii był najdłuższy!:) Mam za sobą niemal sześćset stron niesamowitej akcji i napięcia, które mroziło krew w żyłach. Ale tak to już jest z prozą Pana Mroza - samo nazwisko autora, w moim odczuciu, zapowiada, co przeżyje czytelnik po "wejściu" do świata "Parabellum". Potocznie rzecz ujmując, finał rozwalił moje serce na kawałki i sprawił, iż płakałam ogromnie przez kilka godzin po zobaczeniu "ostatniej kropki". To jest jedyna rzecz, jakiej nienawidzę w swojej miłości do książek - trafić na powieść tak idealną, że nie chce się powrócić do rzeczywistości po jej skończeniu.
W tej powieści niemal wszystko jest perfekcyjne. Bohaterowie zachwycają, akcja porusza i doprowadza do palpitacji serca, nagłe zwroty akcji wbijają w fotel, brutalność przeraża... Niesamowite, co książka potrafi zrobić z człowiekiem. "Parabellum" skończyłam już jakiś czas temu, a pisząc tę recenzję mam znów łzy w oczach. "Głębia Osobliwości" wycisnęła ze mnie wszystko, miotała mną jak marionetką.
W ostatniej części trylogii z zapartym tchem obserwowałam losy każdego z bohaterów - Staszka (który wcześniej był mi obojętny), Marii (jej wątek był niezwykle ciekawy - szczególnie pewien detektywistyczny fragment), oczywiście Christiana Leitnera (miotającego się chwilami i pełnego sprzeczności bohatera, jakiego kocham nad życie, co już z resztą wiecie) oraz Bronka (tutaj była totalna jazda bez trzymanki, ten bohater zasługuje na oddzielną trylogię;D ). Jednocześnie muszę przyznać, iż finał serii jest o wiele bardziej obfity w sceny krwawe i brutalne, niż poprzednicy. Ta część nie jest dla ludzi o słabszych nerwach. Cierpiałam wiele razy, czytając przez jakie katusze przechodziły niektóre postacie. Pragnę zauważyć, iż Pan Mróz w świetny sposób wykreował jednego z, jak nie głównego, antagonistę. Blankenburg był złym charakterem doskonałym - tak dobrze skonstruowanym aż miło było czytać o jego działaniach, choć niezwykle przerażających. Wielu pisarzy powinno inspirować się od autora, jak tworzyć wrogów swoich protagonistów.
Jest jednak jedna rzecz, która mi się nie spodobała i o którą mam żal. Bowiem Pan Remigiusz nie rozwiązał na końcu jednego bardzo, ale to bardzo interesującego dla mnie wątku. Chodzi mi oczywiście o pewną ważną kwestię a propos wspaniałego Christiana Leitnera. Panie Mróz! Tak się nie robi! Ja chciałabym wiedzieć, co się tam stało! Ba! Ja chcę wiedzieć jakie są dalsze losy idealnego oficera SS;D Niestety teraz mogę sobie w głowie sama wymyślać dalszą część historii.
Podsumowując - bardzo dziękuję autorowi za rozerwanie mojego czytelniczego jestestwa na części. Porwał mnie Pan w podróż, która choć skończona, wciąż nie daje mi spokoju. Mimo tego pragnę więcej takich książek. Lada dzień sięgnę po serię z Chyłką i jestem pewna, iż się nie zawiodę:)
Życzę miłego zaczytania,
A.
~*~
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2016
Stron: 583
Ocena: 10/10
Jeszcze nie czytałam Mroza :) ale może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Reading-mylove :)
Parabellum to moja ulubiona trylogia tego autora, jest naprawdę dopracowana i świetna!
OdpowiedzUsuńkryminały nie dla mnie. Zresztą nie często czytam polskie ksiązki.
OdpowiedzUsuńTo nie kryminał!:)
UsuńDruga ulubiona trylogia Mroza. Chociaż historię Chyłki ciężko już nazwać trylogią. :D
OdpowiedzUsuńJa właśnie pochłaniam panią Chyłkę:)
UsuńJak przeczytałam koniec, to ughh... Maria i Leitner, tam powinno być cos więcej; nie wiemy co z żoną Leitnera i jej ciążą. Christian miał być Herensztadówną. Znowu sie zaraz popłaczę...
OdpowiedzUsuń