poniedziałek, 23 stycznia 2017

87. G. R. R. Martin "STARCIE KRÓLÓW"

Dobrych książek nigdy dosyć - zawsze to mówiłam i zawsze będę mówiła. Uwielbiam chwilę, gdy powieść wbija mnie w fotel i nie pozwala przestać o sobie zapomnieć, gdy krąży mi w głowie, zaprzątając wszelkie myśli - wtedy wiem, iż to co przeczytałam, jest niemałym dziełem, zasługującym na piedestał w historii literatury. Taką właśnie pozycją jest niezaprzeczalnie historia, jaką pragnę Wam dziś przedstawić.
Zapraszam na recenzję fenomenalnego "Starcia Królów" G. R. R. Martina!:)

Wydarzenie przenoszą nas oczywiście do krainy Westeros. Król Robert Baratheon umarł, więc państwo potrzebuje nowego władcy. Na tronie zasiada jego syn Joffrey, który nie zyskuje posłuchu ludu. Ludzie podejrzewają, iż wcale nie jest potomkiem czarnowłosego Roberta, a owocem kazirodczego związku swojej matki Cercei i jej brata-bliźniaka Jaimego. Sytuacja polityczna wydaje się być coraz bardziej napięta, a wszyscy lordowie ogłaszają się królami i zaczynają toczyć bratobójczą walkę. Każdy zapomina, że to zima może być najgorszym wrogiem - nie każdy ją przetrwa, nie każdy ujrzy kolejną wiosnę.

Co tu dużo mówić - kocham Martina i jego sagę. "Starcie Królów" podobało mi się jeszcze bardziej niż poprzednik, choć brakowało mi kilku bohaterów, którzy niestety stracili życie w poprzednim tomie. Na szczęście pojawiło się sporo nowych - moje grono ulubieńców znacznie się powiększyło. Autor nadal nie szczędzi nam brutalnych scen i krwi na kartach powieści. Sądzę, że ta odsłona cyklu jest o wiele okrutniejsza niż sama "Gra o Tron". Z pewnością nie jest to literatura dla wrażliwców. Nawet ja, obyta już z tego typu opisami, chwilami miałam dość i musiałam odkładać książkę co jakiś czas, by odpocząć.
Nadal jestem zachwycona wspaniałymi umiejętnościami kreacji bohaterów przez Martina. Są pełnokrwiste, interesujące, bardzo rzeczywiste. Sprawiają, że wydarzenia z dziejów Westeros stają się niezwykle realne, choć zostały całkowicie wymyślone przez autora i jedynie zainspirowane historią. Książka, podobnie jak poprzedniczka, jest podzielona na małe rozdziały, opisujące historię z różnych perspektyw. Pojawiają moi kochani: Daenerys, Catelyn, Tyrion oraz nowa twarz Davos - były przemytnik i doradca jednego z "królów" Stannisa Baratheona. Jestem ogromną fanką tego konstrukcyjnego rozwiązania. W "Starciu Królów" szczególnie się sprawdza, gdyż akcja toczy się w wielu miejscach. Nie wyobrażam sobie w sumie tej opowieści, gdybyśmy mieli tylko jednego protagonistę i narrację pierwszoosobową. Zbyt wiele wątków umykałoby czytelnikowi.
Co jeszcze kocham w "Starciu Królów"? Niezaprzeczalnie wspaniała dialogi, które chwilami potrafią doprowadzić do łez, a czasami zmrozić krew w żyłach. To, co Martin robi ze słowem, jest niebywałe. Trzeba być wizjonerem, by potrafić przekazywać emocje przez literaturę, tak jak on. Niewielu pisarzy, z których dziełami się zapoznawałam, potrafi takie rzeczy. On po prostu opanował swój warsztat do perfekcji i wykorzystuje to w pełni, rozbijając moje serce na tysiąc kawałków. 

Nic dodać, nic ująć - zachęcam Was gorąco do zapoznania się z cyklem "Pieśń Lodu i Ognia" G. R. R. Martina. To kawał doskonałej literatury, w której zakochałam się dożywotnio i jestem pewna, iż wy także oszalejecie na jej punkcie:)

Życzę wspaniałego zaczytania!
A.

~*~
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2012
Stron: 1022
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Ocena: 10+/10

2 komentarze:

  1. Ja również uwielbiam Martina i chętnie sięgnę po recenzowaną pozycję :) Grę o tron po prostu połknęłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja choć fenomen serii rozumiem, aż do tego zachwycona nią nie byłam, ale to prawdopodobnie przez tłumaczenie: nieoryginalne książki mają jakiś taki dziwny "posmak". Jak na razie skończyłam czytanie na tomie drugim - do serii wrócę, gdy będą już wszystkie na rynku ;)

    OdpowiedzUsuń