sobota, 28 stycznia 2017

92. S. Twardoch "MORFINA"

Niewielkie jest grono polskich pisarzy, których książki czytam. Właściwie wszystko sprowadza się do Mroza, z jakim zapoznaję się regularnie i pojedynczych przypadków sięgnięcia po innych autorów. Jednym z moich umownych postanowień na ten rok było - poszerzyć gamę rodzimych pisarzy w swoich planach czytelniczych.
O Szczepanie Twardochu słyszałam nie raz i nie dwa. Bardzo utalentowany, młody autor, wielokrotnie nagradzany. W końcu udało mi się zdobyć jedną z jego powieści. Zapraszam wobec tego Was na recenzję "Morfiny"!:)

Powieść przenosi nas do 1939 roku do okupowanej przez hitlerowców Warszawy. Bohaterem jest Konstanty Willemann, syn Niemca oraz spolonizowanej Ślązaczki, niezwykle nieprzyjemny typ - niewierny mąż, okropny ojciec, narkoman. Mimo, iż urodził się w Polsce, nie zamierza za nią walczyć, ma gdzieś idee narodowościowe. Bierze udział w kampanii wrześniowej, choć zupełnie nie z własnej woli. Tak samo daje się wciągnąć w rzeszę tajnej organizacji, gdy Polacy przegrywają walkę z nazistami. Gdyby tylko mógł, oderwałby się od tego całego rozgardiaszu i znów pogrążył w narkotykowym otumanieniu. Nie jest to jednak mu pisane.

Szczepan Twardoch napisał niezwykłą książkę. Jestem wręcz zdumiona tym, jak autor poruszył mnie swoim słowem, kreacją bohaterów i wydarzeń. "Morfina" to poruszająca opowieść o upadku człowieka i jego moralności. Jest to również inny obraz wojny, niż ten, jaki znamy z innych powieści. To książka, która na stale zapisze się w kanon historii dla mnie przełomowych i dosłownie działających na moje postrzeganie rzeczywistości.
Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście postać protagonisty. Nie mogłam go polubić, ponieważ Konstantego nie da się nawet tolerować. Twardoch wykreował go na totalnego łajdaka, nie potrafiącego zdecydować, kim na prawdę jest, zamkniętego w swoim uzależnionym umyśle. Jego cynizm, zachowanie wobec kobiet, poglądy - wszystko to sprawia, iż miałoby się ochotę zepchnąć go na totalny margines społeczny. Choć w gruncie rzeczy już w nim jest, to wrak człowieka i śmieć społeczny. Nie tylko on jest tak wyróżniającą się postacią. Autor stworzył całą gamę wyrazistych, chwilami aż przerysowanych bohaterów. 
Twardoch zerwał z obrazem Polaka jako najwierniejszego patrioty. Mimo, iż powieść dzieje się w jednym z najgorszych dla Polski czasów, nie napotkamy tu scen martyrologii naszego narodu. Posługując się niesamowitą narracją, autor ukazał drugą stronę medalu - człowieka, który nie rozumie wojny, kpi z niej i nie zamierza rozlewać krwi. Stylem dorównał on polskim klasykom, takim jak chociażby Gombrowicz. Jestem wprost oczarowana.

"Morfina" to niezwykła i bardzo zatrważająca opowieść nie tylko o nałogu, ale o zatraceniu samego siebie - własnej tożsamości i narodowości. Mimo, iż nie wszyscy lubią powieści rozgrywające się w przeszłości, polecam sięgnąć. Szczepan Twardoch otworzył mi oczy na wiele spraw.

Życzę wspaniałego zaczytania!
A.

~*~
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2012
Stron: 584
Ocena: 9.5/10

7 komentarzy:

  1. Oj, Szczepan Twardoch to autor, którego koniecznie muszę czytelniczo poznać, a po takiej recenzji po "Morfinę" na pewno sięgnę! Pozdrawiam, zapraszam do siebie : www.subiektywnikliteracki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Mieszane mam uczucia po przeczytaniu tej książki, nie do końca się w niej odnalazłam, ale wiele osób nawiązało z nią nic porozumienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. O autorze słyszałam same dobre rzeczy, więc czaję się na niego już od pewnego czasu. Z polskich autorów też wybieram Mroza, może Twardoch będzie kolejnym polskim pisarzem, który dołączy do tego wąskiego grona? Też muszę zacząć dawać szansę rodzimemu rynkowi wydawniczemu! ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałem Morfine i też mam o niej dobre zdanie. Może nie uważam jej za arcydzieło, ale dobrze napisany kawałek literatury. Pełnokrwisty i bardzo męski.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dużo dobrych rzeczy słyszałam o Twardochu i postanowiłam w końcu zacząć moją z nim przygodę! I zacznę właśnie od Morfiny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta książka już od dłuższego czasu jest na mojej liście "książek do przeczytania". Słyszałam wiele opinii, że jest bardzo ciężka i z Twojej recenzji też to wynika. Tym bardziej mnie zachęciłaś do przeczytania. Dzięki i zapraszam do mnie http://kafotografia.pl

    OdpowiedzUsuń